Ikonosfera nr 3, 2011

(spis treści)
 

Ikonosfera nr 2, 2008

(spis treści)
 

Ikonosfera nr 1, 2006

(spis treści)


           

Wydawnictwo UMK 

      

 

 

 

ONA STOI, ON SIEDZI ORAZ CAŁE MNÓSTWO INNYCH MOŻLIWOŚCI.
O STUDYJNEJ FOTOGRAFII ŚLUBNEJ I PRZYCZYNACH JEJ POPULARNOŚCI

 

Joanna Lubos-Kozieł

lubos@uni.wroc.pl

 

 

 

Do zainteresowania się fotografiami ślubnymi zainspirowała mnie mijana często wystawa pewnego niewielkiego wrocławskiego zakładu fotograficznego [1]. Wśród eksponowanych na niej różnorodnych zdjęć – fotografie nowożeńców stanowią zazwyczaj szczególnie liczną, a zarazem i wyraźnie wyróżniającą się grupę. Pierwszą rzeczą, która przykuwa uwagę w tych zdjęciach, są oczywiście efektownie udrapowane białe suknie, spływające welony, uroczyste krawaty lub muchy. Do tego – czarujące, szerokie uśmiechy bądź przeciwnie – pełne zadumy i melancholii, „powłóczyste” spojrzenia. I przede wszystkim wystudiowane, wiele mówiące gesty i pozy: oto panna młoda przytula się do swojego świeżo poślubionego męża, jak gdyby szukając u niego wsparcia na dalsze lata wspólnego życia; oto pan młody ujmuje dłoń swej małżonki i z powagą spogląda na zdobiącą jej serdeczny palec obrączkę – znak ich mającego trwać „do grobowej deski” związku; oto przytuleni, nieobecni dla świata państwo młodzi wpatrują się w siebie wzajemnie, dając wyraz intensywności łączącego ich uczucia. Tym, co zawsze uderza mnie w dekorujących witrynę mojego ulubionego zakładu ślubnych fotografiach – i to zarówno w tych najbardziej wymyślnych, efekciarskich, skomponowanych z wykorzystaniem pejzażowych teł i przeróżnych rekwizytów, jak i w tych skromniejszych, odznaczających się pewną powściągliwością i „smakiem” – jest emanujące z nich wrażenie nienaturalności, teatralności, jawnej, ostentacyjnej sztuczności.

 

Witryna zakładu, którą podziwiam od dobrych kilku lat, nie jest bynajmniej wyjątkiem – jak się przekonałam w czasie prowadzonych później już bardziej metodycznie „badań terenowych” na obszarze Wrocławia, obszerny wybór podobnych w charakterze zdjęć ślubnych znaleźć można na wystawach bardzo wielu zakładów fotograficznych [2]. Utrzymane w tej samej konwencji liczne przedstawienia nowożeńców eksponują także na swoich stronach studia fotograficzne reklamujące się w internecie (którego przeszukiwanie w związku z tym stało się dla mnie cennym uzupełnieniem całej „procedury badawczej”) [3]. Wreszcie, popularność studyjnej odmiany fotografii ślubnej potwierdzają albumy moich własnych krewnych i znajomych, którzy – jak się okazało – całkiem często decydowali się na tę szczególną formę upamiętnienia swoich zaślubin.

 

 


Il. 1


 

Podziwiając na witrynach zakładów fotograficznych, stronach internetowych czy w rodzinnych albumach wszystkie owe starannie upozowane pary prezentujące z namaszczeniem swoje szczęście, nieodmiennie zadaję sobie pytanie, co sprawia, że – jak za czasów swoich dziadków czy rodziców, gdy zdjęcie wykonane w atelier niejednokrotnie stanowiło jedyną obrazową pamiątkę ze ślubu – dzisiejsi nowożeńcy decydują się na sesję zdjęciową w zakładzie fotograficznym? Dlaczego w dobie wszechstronnych możliwości dokumentacji uroczystości ślubnych i weselnych (filmy video, fotografie reportażowe, coraz modniejsze fotografie plenerowe, a nawet – stanowiące najnowsze odkrycie – „reportaże” z nocy poślubnej) – wciąż nie brakuje amatorów studyjnych zdjęć ślubnych wykonywanych na tle malowanych pejzaży i tandetnych rekwizytów?

 

W zainteresowaniu studyjną fotografią ślubną można, oczywiście, widzieć świadectwo oddziaływania tradycji oraz wynik popularności postaw nastawionych na nawiązywanie do przeszłości. Być może, mając właśnie przed oczyma rodzinne albumy pełne wzruszająco staromodnych pozowanych fotografii ślubnych, współcześni państwo młodzi decydują się i własny ślub udokumentować w ten tradycyjny sposób? [4] Zainteresowanie zdjęciami ślubnymi wykonywanymi w atelier fotograficznym byłoby więc jeszcze jednym wyrazem cechującej naszą kulturę nostalgii, o której pisali w „Kontekstach” Wojciech J. Burszta i Anna E. Kubiak [5]. Znaczenia tego typu postaw nie można jednak, jak sądzę, przeceniać. Wszak w zdjęciach ślubnych z rzadka tylko pojawia się programowy „historyzm” w postaci czytelnej stylizacji retro, i to niejednokrotnie traktowanej żartobliwie, z przymrużeniem oka; znakomita większość z fotografowanych z wyraźnym upodobaniem korzysta z szerokich możliwości oferowanych przez dzisiejszą fotografię studyjną, poszukującą wciąż „nowych, lepszych” efektów [6].

 

Wydaje się, że przyczyn popularności współczesnych pozowanych zdjęć ślubnych szukać trzeba przede wszystkim w ich specyficznym charakterze – odróżniającym je od pozostałych, „reportażowych” czy „dokumentacyjnych” fotografii wykonywanych masowo w czasie ślubno-weselnych ceremonii i zyskującym im wśród obrazowych pamiątek ze ślubu szczególne miejsce. Przyjrzyjmy się więc bliżej zdjęciom młodych par wykonywanym w zakładach fotograficznych i spróbujmy wydobyć te ich cechy, które decydują o specyfice studyjnej odmiany fotografii ślubnej.

 

Analizę proponuję rozpocząć od podstawowej kwestii, jaką jest upozowanie fotografowanej pary. Odmiennie niż w zdjęciach reportażowych, w atelier ustawienie modeli stanowić może – i zazwyczaj rzeczywiście stanowi – przedmiot przemyślanych zabiegów fotografa. Liczba tradycyjnych wariantów dyspozycji dwuosobowej grupy wydaje się nieduża, jednak dzięki pomysłowości fotografów i otwarciu nowożeńców na różnorodne „nieklasyczne” rozwiązania gama możliwości ulega w fotografii ślubnej wzbogaceniu o szereg wyrafinowanych, często także „odważnych obyczajowo” póz. Tak więc obok najprostszych – można powiedzieć podstawowych – rozwiązań, gdzie obydwoje państwo młodzi stoją (il. 6, 9, 23), jedno z nich siedzi, a drugie stoi (il. 1, 8, 17, 22) lub obydwoje siedzą (il. 3, 13, 14, 19) – rozwiązań występujących zresztą także w różnorodnych wariantach, spotykamy i takie kompozycje, gdzie: nowożeńcy w „swobodnych” pozach siedzą na podłodze (il. 2, 12, 16); pan młody klęczy u stóp stojącej panny młodej, unosząc jej suknię (il. 7); siedzący pan młody trzyma na kolanach półleżącą pannę młodą (il. 21); obydwoje nowożeńcy ukazani są w półleżacych pozach, wsparci na łokciach, usadowieni jedno za drugim (il. 4); nad zajmującą pierwszy plan półleżącą panną młodą pochyla się siedzący za nią pan młody (il. 11, 18); panna młoda siedzi okrakiem na leżącym panu młodym (il. 10); pan młody siedzi na ziemi z głową opartą o rozsunięte uda usadowionej na krześle panny młodej; nowożeńcy leżą oboje na ziemi, przy czym pan młody zwrócony jest głową w przeciwną niż panna młoda stronę i unosi do góry jej odsłoniętą nogę. Układy niemal zawsze robią wrażenie starannie upozowanych i dość nienaturalnych. Niektóre zaaranżowane są wręcz na granicy statyki, tak iż wygięte w manierycznych pozach figury zdają się walczyć o utrzymanie równowagi. Mało wiarygodna jest także „swoboda” leżących czy półleżących postaci, a próby sugerowania ruchu przez ujęcie nowożeńców, np. w wykroku czy wpół obrotu, nie przekonują – i tak nie mamy wątpliwości, że oglądamy bohaterów zastygłych w oczekiwaniu na otwarcie przesłony obiektywu.

 

 


Il. 2


 

Przemyślanemu upozowaniu par towarzyszy nie mniej staranna aranżacja gestów, min i spojrzeń, którym przyznać trzeba rolę podstawowych nośników wyrazu scen tworzonych w atelier. I tutaj repertuar rozwiązań i związana z nim skala możliwości wyrazowych są zaskakująco szerokie. Nowożeńcy mogą się obejmować, przytulać, trzymać za ręce, opierać o siebie plecami. Pan młody całuje pannę młodą w usta, w czoło, w policzek, w rękę, w dekolt, w uszko. Na twarzach malują się różnorodne odmiany uśmiechów – od szerokich i euforycznych, poprzez bardziej stonowane, liryczne, aż po cokolwiek filuterne. Przeważa jednak tonacja poważna – skupione, zamyślone, melanchololijne spojrzenia, czasem poetycko nieobecne, utkwione w dali. Oczywiście w zależności od „aktorskich” zdolności uczestników fotograficznej sesji prezentowane widzowi miny i gesty są bardziej lub mniej przekonujące (na niektórych zdjęciach przez programową radość czy zadumę na obliczach bohaterów wyraźnie przebija skrywane zniecierpliwienie i irytacja); jednak i na tym poziomie trudno dopatrzyć się w przedstawieniach jakiejkolwiek przypadkowości.

 

 


Il. 3


 

Fotografowane postaci są oczywiście głównym elementem ślubnego zdjęcia, a zarazem podstawowym tworzywem dla fotografa kreującego scenę. O atrakcyjności studyjnych zdjęć ślubnych, w nie mniejszym jednak stopniu, co upozowanie i stylizacja modeli, decyduje cała „oprawa” czy „scenografia” stworzona wokół fotografowanej pary. Składają się na nią odpowiednio wyeksponowane kostiumy, rozliczne rekwizyty i sprzęty oraz tła z przedstawieniami wnętrz i krajobrazów.

 

Stroje państwa młodych, tak przecież istotne w obrazie nowożeńców utrwalanym na kliszy, w ograniczonym tylko stopniu podlegają kształtowaniu w atelier fotograficznym. Rola fotografa ogranicza się do możliwie atrakcyjnego ukazania kostiumów i – czasem – wydobycia za ich pomocą szczególnych efektów. W przypadku panien młodych popularnością cieszą się różne sposoby drapowania welonów i sukien (il. 8, 12, 13, 18), a także frywolny gest odsłaniania nogi wyłaniającej się spośród obfitych fałd lub koronek (il. 7, 11, 13, 14, 16, 18, 21). Panowie bywają w scenach stylizowanych na „swobodne” i „naturalne” rozbierani z marynarek (il. 2, 7, 10, 12, 13, 15, 18), a czasem i z kamizelek oraz krawatów (il. 11, 20); wówczas to w rozchełstanej białej koszuli odkrywającej fragment owłosionej klatki piersiowej mogą wcielić się w rolę macho, do którego przytula się pokorna wybranka (il. 20).

 

 


Il. 4


 

Uzupełnieniem kostiumu każdej panny młodej jest bukiet; stanowi on zarazem podstawowy rekwizyt wykorzystywany w ślubnych zdjęciach – widzimy go w rękach panny (il. 6, 9, 14, 21) lub, rzadziej, pana młodego (il. 1), w wazonie ustawionym w tle (il. 2), czasem na ziemi u stóp nowożeńców (il. 18). Na niektórych zdjęciach pojawiają się także bukiety otrzymane przez młodych po ceremonii zaślubin, które zostają np. efektownie rozłożone na podłodze wokół stojącej pary. Na tychże kwiatach kończy się jednak zazwyczaj wkład samych państwa młodych w kreowanie pamiątkowej fotografii. Pozostałe z rekwizytów wzbogacających kompozycje są już najczęściej dostarczane przez fotografów – świadczy o tym powtarzanie się tych samych przedmiotów w fotografiach różnych par. Zarówno w wyborze, jak i w sposobach wykorzystania rekwizytów obserwujemy dużą różnorodność. I tak obok dość konwencjonalnych elementów, jak świeczniki (il. 2), świece (il. 10, 19) czy wazony, na zdjęciach spotkać możemy: ozdobną parasolkę w dłoni panny młodej (il. 23) i laseczkę w dłoni pana młodego (il. 23), butelkę szampana lub wina, kieliszki (il. 19), kosz bądź tacę ze sztucznymi owocami (il. 12, 19), jabłko (prawdziwe lub sztuczne, wręczane przez pannę młodą jej wybrańcowi – il. 12), książki (il. 17), lampę naftową (il. 17), a nawet „stylowy” aparat telefoniczny ze złotą słuchawką. Wśród mebli i sprzętów używanych do aranżowania scen powtarzają się: ławka bądź krzesło (obowiązkowo w białym kolorze – il. 1, 3, 8, 14); okrągły stolik, czasem przykryty koronkową serwetą (il. 17); różnego rodzaju postumenty, m.in. niska kanelowana kolumna z jońskim kapitelem, służąca zazwyczaj jako podstawa do ustawienia kwiatów lub siedzisko, ale niekiedy i prezentowana – zupełnie niezgodnie ze swoją funkcją – w pozycji leżącej (il. 2); tralkowa balustrada (oczywiście biała; niezastąpiona do ustawiania kwiatów, czasem wykorzystywana też do posadzenia któregoś z państwa młodych), „uliczna” latarnia (il. 8) czy wreszcie łóżko (il. 10, 11, 13). Z bardziej wymyślnych, a zarazem rzadszych elementów wymienić można: huśtawkę (il. 3), białe „niedźwiedzie” futro (do aranżacji scen w pozycjach leżących – il. 4, 10), duży kamień służący jako siedzisko (il. 22), czy też pełniący podobną funkcję snopek siana (wykorzystywany w kompozycjach o charakterze rustykalnym).

 

 


Il. 5


Il. 6


Il. 7


 

Wiele z rekwizytów utrzymanych jest w stylu retro (np. parasolka i laseczka, aparat telefoniczny, lampa naftowa, latarnia, niektóre postumenty oraz metalowe łóżka). Pojawiają się one jednak i w fotografiach, w których trudno dopatrzyć się innych elementów retrospektywnej stylizacji. Stąd wydaje się, że przedmioty tego typu traktowane bywają także jako swego rodzaju uniwersalne symbole „stylowości”, elegancji, niecodziennego, wyrafinowanego smaku. Z kolei rekwizyty, takie jak tralkowa balustrada czy postumenty w formie kolumny – nawiązujące w bezpośredni sposób do historycznych form architektonicznych – odczytywane mogą być jako „cytaty” ze świata sztuki, wprowadzające do fotografowanych scen „artystyczną” nutę.

 

Niezwykle efektownym uzupełnieniem ślubnych zdjęć są tła z iluzjonistycznymi przedstawieniami wnętrz lub pejzaży. Ich zastosowanie pozwala „umieścić” nowożeńców w „stylowych” pomieszczeniach lub stworzyć w studiu iluzję fotografii plenerowej. Oczywiście znaczna część ślubnych zdjęć wykonywana jest z wykorzystaniem tradycyjnych teł jednobarwnych. Mimo to sięganie po „widokowe” tła dla dopełnienia aranżowanych w atelier układów zdaje się typowe dla studyjnej fotografii ślubnej. W wielu przypadkach to właśnie na owych iluzjonistycznych przedstawieniach, a nie na rzeczywistych sprzętach i rekwizytach, spoczywa ciężar budowania scenografii scen.

 

 


Il. 8


 

 

Wśród teł stosowanych obecnie przez fotografów wyróżnić można dwa typy: fototapety ze zdjęciami rzeczywistej scenerii i tła z powielonymi malarskimi widokami fikcyjnej architektury czy krajobrazu. Te drugie są zdecydowanie bardziej rozpowszechnione. Niewykluczone, iż związane to jest z ich niższą ceną czy lepszą dostępnością na rynku akcesoriów fotograficznych. Zarazem jednak przewaga idealizowanych malarskich teł nad bardziej realistycznymi fototapetami wydaje się znamienna.

 

 


                                                                                                   

 1 2 >>

 

 

[1] Ze względu na zmienność mód w zakresie fotografii ślubnej warto zaznaczyć, że zaprezentowane w niniejszym artykule refleksje na temat ślubnych zdjęć atelierowych są wynikiem „studiów”, które prowadziłam mniej więcej od 2002 do 2005 r., przy czym większość wykorzystanych w tekście materiałów zgromadziłam już na początku tego okresu.

 

[2] Śledziłam przede wszystkim wystawy następujących wrocławskich zakładów: „Foto-Świt” przy ul. Ruskiej 46, „Foto Jutrzenka” przy ul. Kazimierza Wielkiego 11, „Fotografika” przy ul. Świdnickiej 3, „Zorza” przy ul. Wandy 23, „Foto Lwowska” przy ul. Lwowskiej 3, „Foto Irena” przy ul. Grabiszyńskiej 84 czy „Studio Foto” przy ul. Grabiszyńskiej 240.

[3] Korzystałam przede wszystkim ze stron zakładów: „Foto-Ira”, Warszawa, ul. Grójecka 31 (http://www.fotoira.pl/), „Foto-Pelagia”, Warszawa, ul. Targowa 64 (http://fotopelagia.net2000.pl/), Foto Studio Kołecki, Poznań, ul. Ratajczaka 36 (http://www.kolecki.pl/), „Foto-Janusz”, Wrocław, ul. Henryka Pobożnego 4 (http://www.foto-janusz.pl/), „Foto Expres”, Warszawa, ul. Marszałkowska 1 (http://www.foto-ekspres.waw.pl/), „Carolina Pro Photo”, Płońsk, ul. Płocka 39 (http://www.cpp.slub.waw.pl/index.php) oraz działającej tylko za pośrednictwem internetu firmy www.slubik.pl. Część stron śledziłam już od kilku lat (przede wszystkim niezwykle bogate strony zakładów „Foto-Ira” i „Foto-Pelagia”), do innych sięgnęłam dopiero przygotowując ostateczną wersję tekstu. Liczne zdjęcia ślubne umieszczane są w internecie także przez samych nowożeńców (np.: www.informator-weselny.pl/; www.mlodejparze.pl/; www.serduszko.pl/slub/www/index.php3). [4] Na marginesie można tutaj dodać, że i sama wyprawa do fotografa (zawsze wcześniej zaplanowana i umówiona) wydaje się uświęconym tradycją elementem ślubno-weselnego rytuału. [5] Wojciech J. Burszta, Yes. Nostalgiczne sfery pamięci, Konteksty 1994, nr 1-2, s. 54-57; Anna E. Kubiak, Brudne misie czystych relacji, czyli rzecz o nostalgii w kulturze, Konteksty 1998, nr 3-4, s. 167-169. [6] Tempo i rozmiary „postępu” dokonującego się ostatnio w dziedzinie studyjnej fotografii ślubnej potwierdza choćby zestawienie dzisiejszych zdjęć z fotografiami z początku lat 90-tych, kiedy to dane było samej autorce odbyć ślubną sesję fotograficzną – niestety, w porównaniu ze zdjęciami opisywanymi w niniejszym artykule starsze zaledwie o dekadę własne fotografie wydają się autorce skromne, nieciekawe i kiepskiej jakości.