Ikonosfera nr 3, 2011

(spis treści)
 

Ikonosfera nr 2, 2008

(spis treści)
 

Ikonosfera nr 1, 2006

(spis treści)


           

Wydawnictwo UMK 

      

 

 

 

SŁODKA OBIETNICA FILMOWEJ PRZYGODY... (4)

Zachwalacze


Odrębną kategorię stanowią teksty nazwane przeze mnie „zachwalaczami”. Są to najczęściej informacje na temat nagród, jakie film otrzymał na wszelkiego rodzaju festiwalach. Twórcy najchętniej chwalą się tymi najbardziej prestiżowymi: Oskarami, Złotymi Globami, Złotymi Palmami. Już sam fakt nominacji do takiej nagrody albo zakwalifikowania się filmu do pokazów konkursowych cenionego festiwalu jest wystarczającym powodem, by powiadomić o tym ewentualną publiczność. I nie ma w tym nic dziwnego. Jak mówią statystyki ekonomiczne, jeden Oskar w znaczącej kategorii to 25 milionów dolarów zysku więcej dla filmu. Oczywiście, informacje o nagrodach nie mogą się pojawić się na pierwszych plakatach, które towarzyszą światowej premierze danego tytułu. Jednak, gdy tylko film zdobędzie jakieś laury, afisze natychmiast zostają poddane mniejszym bądź większym przeróbkom, mającym na celu odnotowanie tego faktu. Umieszczanie informacji o nominacjach lub otrzymanych nagrodach to nie jedyny sposób na skuszenie widza, by udał się do kina. Na widocznym obok polskim plakacie do filmu „Za wszelką cenę” („Million Dollar Baby") zamieszczono dodatkowo entuzjastyczny cytat recenzenta z gazety „Chicago Sun-Times”. Można również pochwalić się wcześniejszymi osiągnięciami twórców danej produkcji (na przykład na plakacie do „Titanica” widnieje napis informujący, że reżyser tego filmu odpowiedzialny był za powstanie „Obcych”, „Terminatora 2” i „Prawdziwych kłamstw”) albo po prostu, nie zważając na żadne wymierne wskaźniki, samemu stwierdzić, że film jest wspaniały i trzeba go zobaczyć. Taka autoreklama może przybierać bardziej lub mniej finezyjną formę. Chcąc to sobie uzmysłowić, wystarczy porównać przytaczaną powyżej sentencję z plakatu do filmu „Wożąc Panią Daisy” z napisem na plakacie do „Ben-Hura”, który ogłasza bez zbędnej skromności, że jest to najwspanialsza historia, jaką kiedykolwiek opowiedziano na ekranie.

 

Slogany reklamowe w stylu „nasz film jest naj...” oraz pochlebne wypowiedzi krytyków znaleźć możemy przeważnie na starszych plakatach – „Ben-Hur”, „West Side Story”, „Most na rzece Kwai” („The Bridge on the River Kwai”). Dzisiaj te dwa typy zachwalaczy znajdziemy przede wszystkim na młodszym i wielkościowo mniejszym rodzeństwie plakatu, czyli na ulotkach reklamowych.

 




 

Porównując plakaty współczesne z tymi sprzed kilku dekad, widzimy wyraźnie, że długość tekstu i zajmowana przez niego powierzchnia uległy znacznemu zmniejszeniu. Nie oznacza to jednak, że jego rola traci na znaczeniu. Wydaje się raczej, że tekst jest wykorzystywany obecnie w bardziej efektywny sposób. Znikły zbyt ostentacyjne „zachwalacze”, pojawiły się za to skuteczniejsze w wypełnianiu reklamowej funkcji hasła związane z treścią filmu. Tekst przestał dominować wizualnie, lecz nie stracił swojej mocy perswazyjnej, zaś zaoszczędzone miejsce oddał do dyspozycji obrazu, by ten jeszcze skuteczniej przyciągał oko potencjalnych ofiar. Przyjrzyjmy się zatem, w jaki sposób obraz wypełnia swoją misję.

 

 

Rola obrazu

 

Twórcy plakatów, jak już wspomniałem, mają praktycznie nieograniczone możliwości kreacyjne, jeśli chodzi o sferę wizualną. W samej swej istocie obraz jest przecież tworzywem o wiele bardziej plastycznym niż tekst. Poszczególne sposoby zastosowania obrazu na plakacie nie dają się tak łatwo i jednoznacznie sklasyfikować jak słowo pisane, jednak wszystkie je można umiejscowić na swego rodzaju kontinuum, którego jeden koniec zatytułować można: „poinformować”, a drugi: „zaintrygować”. Dwa bieguny tego kontinuum odpowiadają dwóm podstawowym strategiom marketingowym, służącym zwabieniu ludzi do kina. Jedna opiera się na dostarczeniu możliwie wielu informacji na temat filmu, druga – stosowana znacznie rzadziej – ma za zadanie stworzenie wokół reklamowanego obrazu odpowiedniego nastroju, aury tajemniczości. Niektórym plakatom udaje się połączyć te dwa bieguny, choć jest to zadanie trudne, a czasem po prostu zbędne, z punktu widzenia całej kampanii reklamowej. Przykładem takiego udanego połączenia jest, w moim odczuciu, plakat do filmu „W upalną noc” („In the Heat of the Night”). Przedstawione na nim sceny z filmu, wraz z towarzyszącym im napisem: „They got a murder on their hands...”, pozwalają zorientować się, czego dotyczy akcja, natomiast kolorystyka plakatu buduje nastrój grozy i tajemnicy, w czym niewątpliwie pomaga fakt, że film opowiada o śledztwie w sprawie morderstwa.

 

Częściej jednak możemy spotkać plakaty, które ani nie informują, ani nie intrygują. Przyjrzyjmy się plakatowi do filmu „Rain Man”. Co można z niego wyczytać? Otóż występują w nim Dustin Hoffman i Tom Cruise. Nic więcej. A przecież tematyka obrazu Barry`ego Levinsona jest na tyle doniosła, a akcja tak dramatyczna, że można by się spodziewać znacznie ciekawszego projektu. Oczywiście fakt występowania w filmie dwóch popularnych aktorów niewątpliwie może zachęcić do wybrania się do kina, trudno jednak przypuszczać, by stało się tak za sprawą tego plakatu. Jak się przekonamy, istnieją ciekawsze sposoby „pochwalenia się” gwiazdami filmowymi na plakacie.

 




 

 

Powyższe przykłady pokazują, jak różnorodne rozwiązania w zakresie obrazu  mogą być zastosowane na plakatach filmowych (bez względu na ich merytoryczną ocenę). Mimo tej różnorodności liczba stałych elementów graficznych pojawiających się na plakatach jest niewielka. A ponieważ moim celem jest powiedzenie czegoś o plakacie filmowym w ogóle, nie zaś szczegółowe omawianie konkretnych przypadków, dlatego skupię uwagę głównie na tych wspólnych elementach, pozostawiając dociekania na temat indywidualnych rozwiązań nieco na uboczu. W sferze wizualnej plakatu zdają się dominować trzy aspekty:

 

1. Elementy scenografii;
2. Postać ludzka;
3. Symbole.

 

Zajmiemy się ich rolą, sposobem prezentacji i wzajemnymi powiązaniami. Omówimy również związki obrazu z analizowanym już powyżej tekstem. Trzeba w tym miejscu zaznaczyć, że w tej części analizy nie będziemy w stanie całkowicie abstrahować od treści reklamowanych filmów. Uniemożliwiłoby to zrozumienie wielu interesujących nas kwestii.

 

Powyższej listy nie możemy uznać za jakąkolwiek klasyfikację, gdyż kategorie te, jak się za chwilę okaże, są często nierozłączne. Zarówno postać, jak i elementy scenografii mogą mieć jednocześnie znaczenie symboliczne. Dlatego w trakcie naszych rozważań nie będziemy trzymać się kurczowo omawianego w danej chwili aspektu, pozwalając sobie na podążanie ścieżkami, które ukażą się nam podczas analizy.

 

Elementy scenografii

 

Zadaniem umieszczonych na plakacie elementów scenografii – niezależnie od tego, czy będą to plenery, wnętrza, rekwizyty czy kostiumy – jest najczęściej przekazanie potencjalnemu widzowi jak najwięcej informacji o reklamowanym filmie. Chodzi tu przede wszystkim o zarysowanie fabuły, ogólną prezentację miejsca i czasu, w których rozgrywa się film oraz o określenie jego gatunku. W niektórych przypadkach wystarczy pokazać kilka rekwizytów, by widz wiedział, na jaki film się wybiera. Na plakacie do „Żądła” („The Swing”) widzimy jedynie uśmiechniętych szelmowsko Roberta Redforda i Paula Newmana opartych o jakiś stolik. Ale ich charakterystyczne stroje, trzymane w rękach karty i pieniądze, a także przedmioty znajdujące się na stoliku, wystarczą, by domyślić się, że Żądło to prawdopodobnie komedia kryminalna o szulerach rozgrywająca się w czasach amerykańskiej prohibicji. Czasem, jak w przypadku plakatu do „Wożąc panią Daisy”, wystarczy jeden rekwizyt uzupełniony tekstem, by przekazać odbiorcy potrzebne informacje. Wszystko zależy od inwencji i finezji grafików.

 





<<< 1 2 3 4 5 6 7 >>>