Ikonosfera nr 3, 2011

(spis treści)
 

Ikonosfera nr 2, 2008

(spis treści)
 

Ikonosfera nr 1, 2006

(spis treści)


           

Wydawnictwo UMK 

      

 

 

 

ALBUM O KOŃCU PEWNEGO ŚWIATA,CZYLI FOTOGRAFIA W LITERATURZE WSPÓŁCZESNEJ NA PRZYKŁADZIE FINIS SILESIAE HENRYKA WAŃKA

 

 

Ilona Wiśniewska-Weiss

ylonna@interia.pl

  

 

 

Czy można opowiedzieć zdjęcie? Czy fotografia ma coś wspólnego z literaturą piękną? Jeśli tak, to jak wyglądają te relacje?

 

Niniejsze opracowanie chce zwrócić uwagę na coraz częstszą obecność fotografii w literaturze i zbadać charakter tej obecności na przykładzie polskiej prozy współczesnej. Zdjęcie bywa bowiem zarówno inspiracją formalną, tematem, jak i sposobem na włączenie przez pisarzy refleksji autotematycznych.

 

Dotychczas nie powstał żaden spójny system, który wytworzyłby narzędzia do analizy wzajemnych wpływów fotografii i literatury. Dlatego też w tekstach z dziedziny filozofii i socjologii fotografii można odnaleźć fragmenty., których echo wyraźnie odbija się we współczesnych powieściach autorów z różnych pokoleń – autorów, będących świadkami zmieniającego się podejścia do społecznych zadań i wartości fotografii, którzy – jak się okazuje – mniej lub bardziej bezwiednie czerpią z tych samych tekstów kultury. Dlatego też tak interesujące wydaje się, by zobaczyć, jak wplatane są wątki fotograficzne do tekstów literackich i w duchu którego z teoretyków fotografii (nazwijmy ich „klasykami gatunku”, tj. Waltera Benjamina, Susan Sontag czy Rolanda Barthesa) pozostaje twórca.

 

Warto tu wspomnieć, że rozważania na temat korespondencji słowa pisanego i sztuk wizualnych zazwyczaj marginalizują znaczenie fotografii, umiejscawiając ją gdzieś pomiędzy filmem a malarstwem, co pozbawia ją tożsamości i wyrazistych cech dystynktywnych. Jeśli już wspomina się o fotografii w literaturze, to zazwyczaj jednak odnośnie do metaforyki z nią związanej, przywoływanej „dla wyrażenia sensu przeciwstawnego utrwalaniu rzeczywistości. Wówczas staje się (ona – przyp. I.W.-W.) metonimicznym obrazem znikania ludzi i światów w czasie. Porównanie pewnych zjawisk z fotografią, z błoną fotograficzną przekształca je w toposy znikomości (jak w baroku bańka mydlana, kurzawa, tętent, piana)” (Lubaszewska 1999: 177). Ponadto tematyka fotograficzna przywoływana w literaturze „reprezentuje określone znaczenia w języku potocznym. Mówimy o fotograficznej precyzji, fotograficznej pamięci czy wyblakłych fotografiach (Michałowska 2002: 153). „Fotograficzny” w takich kontekstach znaczy „dokładny, precyzyjny”. Mamy tu przykład przejścia pojęć technicznych, związanych z technologią otrzymywania obrazów, do sformułowań przenośnych, odwołujących się do idei towarzyszącej fotografii, czyli do tęsknoty za umykającym czasem i chęcią ujarzmienia go. W poniższym opracowaniu pojmujemy fotografię bardziej jako interpretację niż jako wierne odzwierciedlenie rzeczywistości. Zgodni tu jesteśmy z poglądem Susan Sontag, dla której zdjęcie „jest dowodem istnienia, wyrwanym z rzeczywistości fragmentem świata, względnie w stosunku do niej przezroczystym, co nie zmienia faktu, że jest także interpretacją, bo przezroczystość nie oznacza obiektywności” (por. Ferenc 2004: 56). Zauważmy też, że dla wspomnianej pisarki fotografia stanowi niewybiórcze oddanie rzeczywistości, „podczas gdy opis malarski czy prozatorski może być wyłącznie zawężoną, selektywną interpretacją” (Sontag 1996: 10). Możemy więc przyjąć za Marianną Michałowską, że „w tekstach kultury, w których się pojawia, fotografia stanowi przede wszystkim metaforę szczególnego rodzaju zapisu rzeczywistości – zapisu, w którym spotykają się światło, czas i ślad” (Michałowska 2002).

 

Powróćmy do literatury. Powieść, która łączy trzy wymienione na początku przejawy fotografii w beletrystyce, została wydana w 2004 roku i nominowana do literackiej nagrody Nike jest nią Finis Silesiae Henryka Wańka. Jej fabuła wywodzi się ze zdjęć, rozszerza ich kontekst i daje postaciom unieruchomionym na kartonikach nowe życie. Przeanalizujemy tu więc sposób przekładu informacji wpisanej w zdjęcie na słowa i na konkretnych przykładach pokażemy domniemane inspiracje z dziedziny teorii fotografii, którym być może pisarz uległ w procesie tworzenia swego świata przedstawionego.

 

 

Album o końcu pewnego świata

 

Uważa się, że obraz fotograficzny jest tylko sekundą.
Czasem zastygłym. Ale tak się tylko mówi. Prawdziwe i uważne spojrzenie czyni z tej jednej sekundy czas bez granic; niekończący się, nawet, gdy nie znamy przedstawionych rzeczy, osób i miejsc. Czułe oko zobaczy wszystko, co działo się później. A temu – tej, którzy byli, wystarczy rzut oka, by rozwinęły się z pamięci całe sekwencje i rozdziały wrażeń. Jakby to działo się przed chwilą lub właśnie teraz. Dla wyobraźni, pamięci i ciekawości jest biletem wstępu na seans czasu nieprzemijającego (H. Waniek, Finis Silesiae, Wrocław 2004, s. 37).

                                    

Historia powstania powieści Finis Silesiae zaczęła się w 1997 roku, kiedy Henryk Waniek pierwszy raz przejrzał album przedstawiający przedwojenny Śląsk. Album ten pt. Die Schlesische Landschaft zawierał 163 fotografie oraz kilka luźno powiązanych z nimi esejów. Jak pisze [1]:

 

Domyślałem się, że wydawca, dla zaokrąglenia woluminu, zamówił te teksty, wiedząc z góry, że wymowa fotografii i tak zagłuszy słowo pisane (348).

 

Zdjęcia przedstawiały głównie góry, znane pisarzowi z jego własnych wypraw, dlatego też wzbudziły ogromne zainteresowanie. Sam przyznaje, że niektóre miejsca tak różniły się od dzisiejszych, że identyfikował je tylko dzięki podpisom. Wcześniej mógł sobie tylko wyobrażać, jak wyglądały przed sześćdziesięciu laty (powstawały w latach 1936–1939), a tu nagle pojawił się świat, który był jeszcze piękniejszy niż wyobrażony, bez śladów spustoszenia, które dotknęło Śląsk w czasie i po wojnie.

 

Przy drugim zetknięciu z albumem uwaga pisarza skupiła się na dwóch detalach: po pierwsze na tym, że choć w roku 1942 wydanym:

 

w albumie nie ma dosłownie ani jednej wzmianki hitlerowskiej. Żadnego godła; żadnej flagi; publicznego obiektu; munduru. Autor [...] był wyraźnie nieczuły na emblematykę Trzeciej Rzeszy. Wydaje się, że raczej wierzył, i potwierdził to fotograficznym kryptojęzykiem, iż tylko nagi krajobraz, bez politycznego makijażu może przemówić językiem prawdy (350).

 

Drugim elementem, przykuwającym uwagę, była tajemnicza postać pojawiająca się na wielu zdjęciach. Na żadnym z nich (z wyjątkiem jednego, gdzie była na tyle daleko, że przy próbie powiększenia jej twarz zmieniała się w emulsyjne ziarno) nie spojrzała wprost w obiektyw. Zawsze gdzieś zapatrzona tak, że można było snuć niezliczone domysły co do jej personaliów. Tak pisze o tym Waniek:

 

Dalej byłem ciekaw – coraz bardziej – kim jest ta dziewczyna, której twarzą fotograf tak niechętnie dzielił się ze swym czytelnikiem. Jakby był zazdrosny o swój prywatny sekret (tamże).

 

Oblicze dziewczyny en face ujrzał przez zupełny przypadek na pewnej broszurce ze zdjęciem. Na nim obok ruin zamku w Toszku stała, śmiało wpatrując się w obiektyw, nieznajoma z albumu. Autor też ten sam – Karl Franz Klose.

 



 

 

Od tej chwili rozpoczęła się druga część przygody ze zdjęciami – próba odczytania z nich historii, a z braku wiarygodnych źródeł – początek fikcji. Ten podział jest raczej umowny, bo sam pisarz przyznaje, że:

 

byłoby to uproszczenie. [...] Podział na realność i fikcję nie ma tu zastosowania. W miarę kolejnych doświadczeń i zdarzeń, odkryć i ekscytacji, fikcja z empirią zrosła się do tego stopnia, że już nie mogłem obejść się bez instrumentu literatury. Bo tylko zapis literacki jest w stanie w takiej równoczesności uczynić fakt wiarygodny, a przez to przynajmniej częściowo prawdziwy (352).

 

Poszukiwania przyniosły kilka dodatkowych odpowiedzi: okazało się bowiem, że Klose nie był zwykłym, pospolitym fotografem (jak się pisarzowi wydawało), a jego zdjęcia do dziś można oglądać w Schlesische Museum w Görlitz. Okazało się też, że cierpiał na jakąś odmianę epilepsji, która uniemożliwiała mu prowadzenie samochodu. Dlatego też podobno pod koniec lat trzydziestych podróżował po Śląsku w towarzystwie pewnej kobiety – właścicielki DKW Sonderklasse 37, która ów pojazd prowadziła.

 

Nie chodziło tu jednak o pisanie biografii przedwojennego fotografa, a o odczytanie świata, który pozostawił na swoich zdjęciach. Dla Wańka najcenniejsze było to, że Klose bardziej lub mniej bezwiednie zarejestrował ostatnie chwile uniwersum odchodzącego w niepamięć. Dlatego personalia i zgodność z prawdą historyczną nie są aż tak istotne. Karl Franz Klose stał się Paulem Scholzem, gliwiczaninem – nie wrocławianinem. Łączą ich zdjęcia, które wykonał ten pierwszy. Paul natomiast jest kwintesencją „spotkań” Wańki z fotografią. Jak pisze:

 

Wszystko, co mogło się przysłużyć zdjęciowej ilustracji moich zmyśleń, brałem od innych fotografów, ze skrupułami lub bez, licząc na to, że idea mnie rozgrzeszy (354).

 

Autor nie spotkał się z biografem Klosego, bo podobno zgubił kartkę, na której zapisał sobie jego adres. Być może dzięki temu uniknął niepotrzebnego wikłania się w osobistą historię, którą mógł równie dobrze wymyślić.

 

Finis Silesiae jest więc powieścią powstałą na podstawie zbioru fotografii. Są to wizerunki miejsc, których obecnie już nie ma albo na tyle się zmieniły, że są trudno rozpoznawalne. Do tekstu dołączono siedem fotografii, z czego dwie są autorstwa innych fotografów również związanych ze Śląskiem – Jerzego Lewczyńskiego z Gliwic oraz Jacka Jaśki z Jeleniej Góry. Jedno pochodzi z broszury Schönes Kulturland Schlesien, a pozostałe cztery z albumu Die Schlesische Landschaft.

 

Powieść przywołuje fotografie w różny sposób, dlatego też zastosujemy tu umowny podział na:

  • zdjęcia reprodukowane i opisane;
  • zdjęcia opisane;
  • zdjęcia wymyślone, tj. takie, których zamiar zrobienia autor przypisał bohaterowi, ale które nigdy nie powstały

W dalszej części tego rozdziału zajmiemy się więc konfrontacją opisów z wybranymi przykładami zdjęć, które ukażą nam, na co pisarz zwracał szczególną uwagę i w jaki sposób odczytywał informacje zawarte w obrazie.

 


1 2 3 4 5 6 >>>

 

[1] Wszystkie cytaty pochodzą z wydania z 2004 roku i w nawiasie podaję tylko numer strony.