Ikonosfera nr 3, 2011

(spis treści)
 

Ikonosfera nr 2, 2008

(spis treści)
 

Ikonosfera nr 1, 2006

(spis treści)


           

Wydawnictwo UMK 

      

 

 

 

GÓRAL SPOD CHEŁMNA. PORTRET TWÓRCY LUDOWEGO ALFREDA HOŁDY (2)

                                                                                                    

  1 2

 

 

 

 

Następnie z drewna wycina się koliste dno, które wstawia się, zdejmując na krótką chwilę dolną obręcz (il. 9)

 

 



Il. 9

 

Metalowy ściągacz to rodzaj obręczy pomocniczej,  na krótko utrwalający konstrukcję, później jednak zostaje on zastąpiony przez obręcze drewniane – listewki (il. 10). Proces wyrabiania listewek wymaga szczególnej uwagi, są one bowiem dużo delikatniejsze od zwykłych klepek, dlatego też do łupania takiej obręczy używa się specjalnej podkładki. Następnie listewkę zawija się na półokrągło, przy czym drzewo takie musi być mokre (il. 11).

 

 



Il. 10


Il. 11

 

W taki sposób powstają między innymi solniczki oraz skopce do mierzenia ilości zboża. Na fotografii prezentowane są tego typu wyroby z drewnianymi listwami (il. 12). Na dalszym planie widoczne jest naturalnych rozmiarów naczynie do wyrabiania ciasta chlebowego (tzw. dzieże).

 

 



Il. 12

 

Końcowy efekt wymaga jeszcze upiększenia poprzez dwukrotne polakierowanie naczynia (il. 13). Na zdjęciu (od prawej) widoczna jest maślniczka do wyrobu masła, balijka do prania bielizny oraz do kąpieli, cebrzyk (zbiornik na wodę w kuchni, przy czym najczęściej jeden przeznaczano na czystą wodę, drugi na brudną: trzeba było z daleka wodę nosić, to jej było szkoda i się używało do świń), konewka (w górach w tym się wodę nosiło, nie we wiadrze, bo tam duże wiatry, w konewkę jak się wody nalało, to się przynosiło pełno, a we wiadrze wiele nie przyniósł).

 

 



Il. 13

 

Charakterystyczną cechą wyrobów pana Alfreda jest miniaturyzacja wszystkich przedmiotów gospodarstwa domowego, przez to najczęściej nie pełnią one swoich pierwotnych funkcji, stanowią natomiast element dekoracji wnętrza kuchennego. Wyroby normalnych rozmiarów robione są zdecydowanie rzadziej, na specjalne zamówienie.

 

Wszystkie naczynia bednarskie są wykonywane przez pana Hołdę bez użycia kleju i gwoździ. Odwiedzony przez mnie twórca nie rysuje również żadnych wstępnych szkiców, rzutów ani nie projektuje wzorów. Jednego dnia potrafi zrobić nawet kilka naczyń, ponieważ odpowiednio organizuje sobie cały proces wytwórczy: Robi się od razu trochę więcej, struga się, składa, tak troszkę hurtowo, bo jakbym zaczął od początku i przekładał to wszystko, to jedną sztukę musiałbym robić dzień cały.

 

Motywy czerpie z głowy, sięgając pamięcią do czasów terminowania u swojego dziadka. Ciągle pojawiają się u niego również nowe pomysły, choć nie wie, czy starczy mu czasu i sił na ich realizację. Tymczasem wciąż płyną nowe zamówienia ze strony żony oraz muzeów.

 

 

Jaki tam ze mnie artysta... 

 

z uśmiechem kontestuje mój rozmówca. Rzeczywiście jeżeliby brać pod uwagę jedynie prace bednarskie, można by potraktować pana Alfreda jako zwykłego rzemieślnika. Choć nawet w tym przypadku nasuwają się wątpliwości: czy w sytuacji ginącego zawodu można jeszcze mówić o zwyczajnym rzemiośle? Wytworzone przez niego wyroby nie spełniają już przecież swoich zadań użytkowych, lecz jako swoiste relikty przeszłości pełnią funkcje dekoracyjne bądź  edukacyjne.

 

Alfred Hołda wykorzystuje przede wszystkim tradycyjne wzory góralskie, w rzemiośle ludowym doświadczenie kumulowało się bowiem w procesie transmisji pokoleniowej: „szkołę mistrzów stanowił kanon, wspólnota upodobań estetycznych, nieustanne sprawdzanie się w konfrontacji z otoczeniem. Jasność kryteriów, ich powszechna znajomość, łączyły się ze sprawnością techniczną, nabywaną od dzieciństwa w przekazie pokoleniowym” (Jackowski 2002: 62). Zapewne dlatego pan Hołda nie bardzo rozumiał moich dociekań o źródła wykorzystywanych przez niego motywów i wzorów.

 

Wpływy góralskie w twórczości pana Alfreda widoczne są przede wszystkim w terminologii, jaką posługuje się przy opisie narzędzi i czynności bednarskich. I tak na przykład określanie kobylicy mianem dziada jest charakterystyczne dla południowej Małopolski (Basara 1981: 32). Również w tym regionie słowo klocek wcale nie musiało oznaczać czegoś mniejszego w stosunku do przedmiotu określanego jako kloc (pan Alfred posługuje się nazwą klocek przy opisie łupania drewna w lesie, a zatem ma na myśli duże kloce drewna) (Basara 1981: 9). Podobną sytuację obserwujemy w przypadku narzędzia zwanego na południu kraju oślik. Na ziemi chełmińskiej (na której od blisko pięćdziesięciu lat mieszka Hołda) występuje on pod nazwą strug (Basara 1981: 30), mimo to, pan Alfred cały czas posługuje się  pierwszym z terminów.

 

Tereny górskie zasłynęły również z bogatego zdobienia przedmiotów drewnianych, często snycerze ornamentowali naczynia wykonywane uprzednio przez bednarzy (Jackowski 2002: 246). Dziwi zatem fakt, że pan Hołda nigdy nie próbował zdobić wykonanych przez siebie wyrobów i nie zajął się snycerką.

 

Z jednej strony, odwiedzony przez mnie twórca pracuje jak „dobrze nakręcony mechanizm starego zegara”, wykorzystuje wiedzę wyuczoną we wczesnym dzieciństwie, a cały proces wytwórczy wykonuje metodami tradycyjnymi. Nie wprowadza maszyn elektrycznych, wszystkie potrzebne narzędzia robi sam. Z drugiej strony  zaś, odkrywa w sobie coraz to nowe pokłady pomysłów, a jego  twórczość  wykracza poza bednarstwo, z łatwością przychodzi mu na przykład rzeźbienie. Taki proces przechodzenia od rzemiosła drzewnego (stolarstwa, ciesielstwa, bednarstwa) do rzeźbienia jest zresztą bardzo charakterystyczny wśród samorodnych twórców ludowych (Jackowski 2002: 54). Tutaj nastąpił jednak bardzo późno, sztuki rzeźbiarstwa Pan Alfred nauczył się dopiero kilka lat temu.

 

O swojej pracy mówi: żmudna, trudna, skomplikowana, ale zaraz dodaje, że chciałby przekazać tę tradycję dzieciom. Całkiem niedawno syn pana Hołdy zaczął zajmować się bednarstwem, o czym z nieukrywaną radością kilkakrotnie informował mnie mój rozmówca. Wnuki raczej się tym nie zajmą, interesują się bardziej elektroniką, studiują...

 

Podczas wywiadu pan Alfred okazał się człowiekiem niezwykle ciepłym, gościnnym, otwartym. Jest również osobą dobrze przygotowaną do kontaktów z ludźmi zainteresowanymi jego zajęciem,  dumny ze swoich wyrobów i osiągnięć, świadomy swojej oryginalności, chętnie prezentuje swoje prace. Z jego osobowością  nie współgra jednak nastawienie na sukces finansowy ani zapisanie się w  historii sztuki ludowej, chce pozostać zwykłym rzemieślnikiem, choć w nowym „odczarowanym” świecie. Ma również misję uratowania choćby cząstki tego ginącego zawodu. Swój plan realizuje z prawdziwie góralskim zapałem.

 

 

 

Bibliografia

  • Basara Jan (1981) Z zagadnień słownictwa gwarowego. Terminologia obróbki drewna w dialektach polskich, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź: Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo PAN.
  • Jackowski Aleksander (2002) Polska sztuka ludowa, Warszawa: Wydawnictwo PAN.
  • Paprocka Wanda (1972) Przemysł domowy, rzemiosło i chałupnictwo, w: Maria Biernacka, Bronisława Kopczyńska-Jaworska, Anna Kutrzeba-Pojnarowa, Wanda Paprocka (red.) Etnografia Polski. Przemiany kultury ludowej, t. 1, nr 32, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk: Zakład Narodowy im. Ossolińskich - Wydawnictwo PWN.
  • Polakiewicz Maria (1969) Obróbka drewna. Obróbka rogu. Przewodnik, Toruń: Muzeum Etnograficzne w Toruniu.
  • Woźnicka Zofia (1961) Wyroby bednarskie i tokarskie średniowiecznego Międzyrzecza, Prace Komisji Archeologicznej, t. V, z. I, Poznań: Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk.

                                                                                                    

  1 2