Ikonosfera nr 3, 2011

(spis treści)
 

Ikonosfera nr 2, 2008

(spis treści)
 

Ikonosfera nr 1, 2006

(spis treści)


           

Wydawnictwo UMK 

      

 

 

 

ALBUM O KOŃCU PEWNEGO ŚWIATA... (3)

 

Die kleine Heuscheuer von der Passendorfer Seite aus

 


 

Druga fotografia powstała tego samego dnia, co poprzednia, za to w innym miejscu – w Pasterce, w wiosce w Górach Stołowych. Pogoda nadal dopisuje. Brigitte ma na sobie sukienkę, którą widzieliśmy na zdjęciu z Polanicy. W rzeczywistości mógł to być ten sam dzień albo zupełnie inny, tylko że ona ubrana jest identycznie. Przyjmijmy jednak, że oba zdjęcia zrobiono jednego dnia. Dziewczyna jest już trochę zmęczona, dlatego pewnie tak niechętnie pozuje:

 

 

Właśnie przecięli las i wyszli spod świerków na łąkę. Trawy, chwasty i zioła powyżej kolan. I mają na wprost siebie tę górę.
– Zatrzymaj się. Stań tutaj. Zrobię ci zdjęcie.
Brigitte spogląda na niego i wzrusza ramionami. Z wyczuwalną niechęcią staje we wskazanym miejscu. Paul, manipulując przy aparacie, zachodzi w głowę. Co się stało? Poprawia przysłonę. Nastawia czas. Ustawia kadr. Ostrość. W obiektywie jest wszystko. Łąka. Zboże. Jakieś chwasty. W głębi droga. Las na zboczu. Skały wystające ponad drzewa. Nieruchoma Brigitte, jakby bardziej odległa niż w rzeczywistości; gdzieś na planecie własnych, zatajonych myśli. Paul czeka cierpliwie, aż spojrzy w jego kierunku. A przynajmniej na obiektyw. Ale ona uparcie patrzy w stronę góry. Odmawia fotografii swej twarzy? Paul poprawia coś jeszcze i już nie czeka. Zrobi tak jak jest. [...] Naciska migawkę. Brigitte słysząc jej trzask, odczekuje chwilę i odwraca się. Uśmiechnięta,
– Gotowe? Tak szybko? (41).

 

Skoro przyjęliśmy, że oba zdjęcia powstały jednego dnia, nie dziwi już, że Brigitte traci humor. Jej postawa może jednak równie dobrze świadczyć o zamyśleniu, jak i o poirytowaniu. Nie podważamy tu cech nadanych jej przez pisarza, gdyż jego interpretacja jest kluczowa dla fabuły. Przez konfrontację tekstu ze zdjęciami, albo dzięki niej, u czytelnika uruchamia się szereg domysłów, które równie dobrze mogłyby poprowadzić opowieść w innym kierunku. Co ciekawe, początkowo autor wcale nie chciał umieszczać fotografii w tekście. Uwiarygodniłoby to na pewno słowa, ale odebrałoby czytelnikowi przyjemność obcowania z obrazem i własnej interpretacji wydarzeń.

 

Brigitte, pozując, wydaje się Paulowi odleglejsza niż w rzeczywistości. Niknie w krajobrazie, który ten kadruje. Staje się upolowanym elementem pejzażu. Z jednej strony jest obca, ale wraz z naciśnięciem migawki stanie się jego własnością na zawsze. Vilém Flusser opisywał fotografię jako polowanie, które ma na celu schwytać czas i przestrzeń w ramy czasu. Dlatego też porównywał gest fotografa do gestu łowcy, czającego się na ofiarę. Susan Sontag uważała zaś, że dla fotografa „ludzie stają się przedmiotami, które ci mogliby symbolicznie mieć” (Sontag 1986: 19). Być może Brigitte tak to odczuwa i dlatego nie chce mu się „oddać”? Może również wierzy w to, że fotografia zabiera cząstkę duszy i broni się resztkami sił przed unicestwieniem siebie? Waniek  przedstawia jej stosunek do przedmiotu pasji Paula następująco:

 

Dla Brigitte od początku zdjęcia te są i zawsze będą tylko czczą pamiątką; nikłym śladem po czymś ważniejszym. Dla niej liczy się bardziej realne teraz, a nie fotograficzne dawniej. Jej pamięć sięga dalej i głębiej niż fotografia potrafi. Nie widziała – bo widzieć nie mogła – siebie samej, wydanej obiektywowi. Patrzył na nią jak obcy, zimny cyklop [...], ślepy jak kret. Nie do wytrzymania obiektywny. Widział ją tak, jak ona siebie ani trochę. Bo ona to ktoś inny; dla fotografii zupełnie niewidzialny (72).

 

W tym miejscu pisarz najpełniej wyraził pogląd Brigitte na fotografię. Sceptycyzm argumentuje tym, że obraz fotograficzny nie potrafi oddać swoistości osoby, którą przedstawia. Brigitte nie odnajduje siebie na tych zdjęciach, które są tylko znieruchomiałymi obrazkami kogoś podobnego do niej. Podobnego? Ale przecież obiektyw jest „nie do wytrzymania obiektywny”, więc tak naprawdę to pokazuje ją bezstronnie, taką, jaka daje się oglądać i postrzegać. Ponadto zdjęcia Paula są dla Brigitte nijakie. Nie uruchamiają w niej żadnych szerszych skojarzeń, nie wzbudzają emocji. Mamy pewność, że Paul wczuwa się w fotografowanie, że pochłania go ono całkowicie, zwłaszcza że uwiecznia swoje ukochane Sudety. Fotografowanie polega w większym stopniu na odczuwaniu niż na patrzeniu. Jaki jednak ładunek emocji przejawia się u fotografowanego? Może właśnie żaden?

 

Co więcej, dla Brigitte Paul i jego kamera to dwa osobne byty. Już we wcześniejszym fragmencie, gdy ten robił zdjęcie, pojawiło się to rozróżnienie. Tam dziewczyna nie chciała spojrzeć ani na niego, ani w obiektyw. Jakby istnieli zupełnie niezależnie. Nie postrzega obiektywu jako trzecie oko fotografa, ale jako samoistny twór, który wpatruje się w nią bezczelnie i udaje, że mówi prawdę. Z jednej strony to cyklop, z drugiej strony jest ślepy jak kret, więc nic nie widzi przy słonecznym świetle. Pozostaje jeszcze kwestia samego obiektywu – wykonanego ze szkła. Szklane oko nie patrzy. Jest tylko atrapą prawdziwego oka. Obiektyw więc tak naprawdę tylko imituje widzenie, oszukuje zarówno fotografa, jak i modela, stwarzając pozory obiektywizmu.
Skoro Brigitte nie docenia fotograficznej właściwości zaklinania czasu, to nie przywiązuje nadmiernej wagi do swego wizerunku na gotowych zdjęciach. Irytowało ją, że Paul rezygnuje z przeżyć kosztem „pstrykania”. Już Sontag pisała:

 

Fotografowanie jest środkiem rezygnacji z przeżyć, ponieważ człowiek ogranicza je wyłącznie do poszukiwania ładnych widoków, a przeżycia przekształca w obrazy i pamiątki (Sontag 1986: 14).

 

Czuła się więc jak przedmiot, na którym światło powinno załamywać się w ten, a nie w inny sposób. Nie podobały się jej komendy „stań tam”, „spójrz tam”. Fotografia wdarła się pomiędzy nią a Paula, tworząc specyficzne relacje, które przy nieobecności kamery pewnie by się nie pojawiły. Relacje łowcy i ofiary. Jej odpowiedź jest więc jasna. Staje tyłem. Niech się dzieje, co chce. Paradoksalnie, dzięki temu uporowi powstał jednak album niezwykły. Nie dowiemy się, dlaczego tak naprawdę nieznajoma kobieta gardziła spojrzeniem w obiektyw. Jeśli zgodzimy się na zaproponowaną przez pisarza wersję, to mamy interesujące literacko podejście do fotografii, rzadko spotykane, gdyż zazwyczaj traktowanej z należną jej atencją.

 

 


Nasze powiększenie – Nysa 1945 (autorstwa Jerzego Lewczyńskiego)

 


 

 

 

Zanalizujmy inny moment, taki, kiedy bohater powieści zdjęcia nie zrobił. Na stacji Neisse (Nysa) Paul i Brigitte wyskakują na peron, by w tłumie podróżnych przecisnąć się po jakiś napój. Wszyscy się przepychają i dokądś biegną. Wtedy też Paul:

 

pomyślał, że należałoby to sfotografować, zanim rozjedzie się i przeminie. Bo pociągi na fotografiach nie odjeżdżają. Nieruchomieją na zawsze. Podróżni zastygają, a kolejowy czas, terroryzujący ich umysły, zostaje zniszczony jednym pstryknięciem migawki (81).

 

Wyjmuje więc aparat, choć bez filmu i chce tylko przez chwilę zobaczyć, jak ten widok wyglądałby na matówce. Płoszy go policjant, grożąc surowo palcem. Fotografowanie (zwłaszcza miejsc strategicznych) było zakazane.

 


<<< 1 2 3 4 5 6 >>>