Choć dom na Rivoli jest ciągle pełen zwiedzających, Jamila po prostu nie myśli o tym:
Jestem skupiona na pracy, gdy wiem, co chcę zrobić, nic mi nie przeszkadza. Mam tutaj swój pokój i atelier i właściwie ciągle jestem otoczona moimi rzeźbami. Są wszędzie. Cały czas myślę, co chciałabym jeszcze zrobić. Tak jest chyba z tymi, którzy tu tworzą; każdy ma swoją pracę i na niej jest skupiony. Wszystkim chodzi o to samo. Szanujesz innych, oni szanują ciebie, a życie we wspólnocie wzmacnia cię.

 | Jamila |
Jamila przyjechała do Paryża razem z Pitu, z którą przyjaźni się od dawna. Pitu jest starsza o pięć lat, to jednak Jamila gra rolę starszej siostry. Pitu często gubi się w tym, nad czym pracuje, natomiast Jamila ma swój styl, zajmuje się, jak niemal cała jej rodzina, rzeźbą. Tworzy geometryczne formy w subtelnych kolorach, z których emanuje spokój. W tych rzeźbach odczuwa się coś egzotycznego, w swej formie nie odwołują się do tradycji sztuki zachodnioeuropejskiej. Jamila pochodzi z Argentyny. Jej prace są delikatne, a jednocześnie ekspresyjne, tworzą regularne formy, pełne są kolistości – niczym rzeźby powstałe podczas medytacji. W zestawieniu z twórczością wielu artystów z Rivoli, rzeźby Jamilii zwracają uwagę prostotą formy i oryginalną estetyką.

 | |  | Prace Jamili |
Jamila jest zazwyczaj otoczona przyjaciółmi – ma w sobie spokój i siłę, która przyciąga ludzi. Na Rivoli jedną z biskich jej osób jest pochodząca z Bratysławy Linda.
Linda studiowała historię filmu, jednocześnie będąc asystentką producenta, pracując nawet po kilkanaście godzin dziennie. Kiedy zachorowała jej mama, Linda wzięła na siebie obowiązek utrzymania rodziny, znajdując dobrze płatną pracę w firmie informatycznej. Jednak pewnego dnia postanowiła porzucić wszystkie obowiązki, wyjechała do Londynu, żyjąc tam przez dwa lata dopóki wyjazd do Paryża nie otworzył jej nowej możliwości… Od stycznia 2002 roku mieszka i tworzy w „Electron libre”.
Jej pracownia znajduje się na szóstym piętrze, a własny pokój na piątym. Szybko zaaklimatyzowała się wśród innych mieszkańców. Zaprzyjaźniła się z Pitu i Jamilą.
Jej dzień zaczyna się koło południa: na początek kawa i papieros. Po śniadaniu często wyrusza do miasta na poszukiwanie materiałów do pracy, zazwyczaj zabiera ze sobą rolki lub rower. Linda uwielbia ulice wielkich miast, tętniące życiem po południu i opustoszałe rankiem. Paryż nocą to zupełnie inne miasto, zamiast tłumu ludzi – pojedyncze cienie; główne aleje pozbawione zgiełku straszą ilością porzuconych śmieci. Linda poszukuje na ulicy kartonów (często służą do malowania), fragmentów metalu (może z nich powstać ciekawa rzeźba) – właściwie wszystko może się przydać, jeśli nie jej, to prawdopodobnie komuś innemu z Rivoli. Miasto jest fascynujące zarówno dniem, jak i nocą. Linda często rozmawia z nieznajomymi – nigdy nie wiadomo na kogo można trafić i co z tego wyniknie. Ulica zamienia się w kino, w teatr.
Linda najchętniej tworzy biżuterię, a także maluje nasycone ciepłymi barwami obrazy. Któregoś dnia wyjaśniła mi swoją koncepcję barw: „Każdy zawsze używa kolorów, których akurat potrzebuje, które wyrażają nasze uczucia w danej chwili”.
Na piątym piętrze znajduje się także pokój i pracownia Thierry'ego. Thierry, Jamila i Linda potrafią godzinami rozmawiać o sztuce, w trakcie tych rozmów powstają nowe pomysły. Każde piętro ma swoją niepowtarzalną atmosferę. Artyści z piątego piętra mają na Rivoli nie tylko swoje pracownie, ale również mieszkają tam, widują się więc codziennie, wciąż niezmiennie interesując się tym, co tworzą inni.
Jedną z pracowni na piątym piętrze zajmuje Thierry Hodebar. Pochodzący z Martyniki Thierry utrzymuje się ze sprzedaży własnych obrazów. Jego wystawy odbywają się co kilka miesięcy, prace sprzedaje nie tylko we Francji, kilka z nich trafiło do amerykańskich kolekcjonerów.

 | Thierry w swej pracowni |
Thierry często łączy malarstwo z przedmiotami znalezionymi na ulicy. Mogą to być stare buty, kaski, czapki, fragmenty urządzeń elektrycznych, które w jego pracach zmieniają się w ludzkie postaci: twarze, nogi, korpusy.
Thierry pracuje w „Electron libre” dniem i nocą, niemal nie wychodzi z atelier, obok swej pracowni na piątym piętrze ma również pokój. Dziesięć lat temu przyjechał do Paryża przekonany, że jego powołaniem jest malarstwo. Konsekwentnie realizuje swój cel, tworząc i wystawiając w coraz lepszych galeriach. Nie chce mieszkać poza Rivoli, atmosfera tego miejsca sprzyja pracy, artyści zaś identyfikowani z nim zyskują na popularności.

 | Prace Thierry'ego |  | |
|
Naprzeciwko pracowni Thierrego znajduje się pokój Fabesko i Yanna; obok niewielka pracownia pełna oryginalnych obrazów Fabesko. Yann pochodzi z Bretanii, Fabesko z Nantes, poznali się kilka lat temu w Toulouse.
Yann bierze udział w spektaklach ulicznych, jest połykaczem ognia. Często pomaga Fabesko w pracy, razem przygotowują instalacje. Fabesko, czyli Fabienne Escolano, jest jedną z najbardziej zajętych osób na Rivoli. Swoją pierwszą wystawę miała w wieku 21 lat. Od tej pory wzięła udział w ponad 50 wystawach we Francji i za granicą. Wystawia w galeriach, barach, restauracjach, podczas festiwali filmowych i teatralnych.

Obrazy Fabesko mają pozytywne przesłanie, czasem śmieszne, czasem wzruszające. Autorka poprzez malarstwo upowszechnia swoją filozofię. Najważniejsze jest, by otworzyć się na drugiego człowieka. Fabesko tworzy na swych pełnych kolorów obrazach zabawne postacie: les Topey, które mają do powiedzenia światu wiele ważnych rzeczy. Przede wszystkim to, że trzeba mieć wielkie serce i być po prostu miłym dla innych. Od pierwszego spojrzenia ulega się czarowi stworzonego przez Fabesko świata. Les Topey mają monumentalną, odrobinę prymitywną formę, wypełniają zawsze niemal całą powierzchnię obrazu, a wokół nich pojawia się nieco infantylne, nieco heroiczne przesłanie, np.: zabawne połączenie języka angielskiego z francuskim: „I want to sauve the monde against ze mechant” – „Chcę obronić świat przed tymi złośliwcami” lub „Si la vie n’est pas la conte de fee, il faut en inventer” – „Jeśli życie nie jest baśnią wróżki, trzeba ją wynaleźć”.

Na ostatnim piętrze kamienicy znajduje się pracownia i sypialnia Sandy’ego, który mieszka na Rivoli od początku istnienia skłotu. Sandy pochodzi z Indii, w Paryżu mieszka od 1997 roku. Jego pracownia wypełniona jest książkami – obok literatury pięknej znajduje się wiele prac z dziedziny filozofii, socjologii i antropologii. Jeden regał zajmują książki na temat filmu. Sandy tworzy małe rzeźby ze znalezionych fragmentów metalu, czasem maluje, czasem kręci krótkie filmy dokumentalne. Rejestruje także życie w „Electron libre”. Jeden z jego ostatnich filmów to reportaż z odwiedzin francuskiej minister kultury na skłocie.
Na szóstym piętrze kamienicy znajduje się także pracownia Aureline, Lindy, pokój Bernarda, kuchnia oraz wielka sala pełniąca różne funkcje. Odbywają się w niej próby zespołu jazzowego, próby teatralne, czasem zamienia się w studio fotograficzne, czasem w scenę spektakli performance lub teatru tańca. Skłot otwarty jest na różnego rodzaju przedsięwzięcia – jeśli pojawi się ktoś z ciekawym pomysłem, może go zrealizować, korzystając z przestrzeni domu przy Rivoli. „Electron libre” to miejsce, gdzie właściwie każdy (o ile znajdzie akceptację wśród mieszkańców) może pracować nad swoim projektem.

 | Sala teatralno-taneczna |
Bernard w podziemiach budynku stworzył niewielką scenę teatralną z salą na dwadzieścia osób, obok znajdują się dwa pomieszczenia dla artystów, garderoba i rekwizytornia.
Bernard najchętniej tworzy spektakle performance. Wystawia również sztuki, współpracując z młodymi, nieprofesjonalnymi aktorami, a także maluje, korzystając z niewielkiej pracowni na czwartym piętrze. Jednak przede wszystkim zajmuje się teatrem.
Bywa, że poznając kogoś, kto w pewien sposób zaintryguje go, Bernard wychodzi z propozycją przygotowania wspólnego performance. Powstaje koncepcja, następnie odbywają się rozmowy na temat sposobu realizacji i idei, które powinny być wyartykułowane. Spektakl jest zazwyczaj jednorazowy – odbywa się w obrębie skłotu, na dachu, na którymś z pięter, na ulicy przed budynkiem. Publiczność składa się z przyjaciół i przypadkowych przechodniów.

 | Bernard |
Latem Bernard pojawił się na rue de Rivoli tuż przed budynkiem „Electron Libre” przebrany za sędziego piłkarskiego. Po chwili, na jednej z najruchliwszych ulic Paryża, zaczął sterować ruchem samochodów i pieszych wbrew sygnalizacji świetlnej. Na czerwonym dla pieszych przepuszczał przechodniów, samochodom nakazywał skręt, raz je zatrzymywał, raz kazał im jechać, wedle swojego uznania. Ludzie poddawali się woli sędziego...
W jego pracy zawsze istnieje jedynie ogólna idea performance – to, co wydarzy się w trakcie, zależy od okoliczności i od ludzi, którzy wezmą w nim udział. Bernard chętnie angażuje zebraną publiczność w swój spektakl. Nie chce, by ludzie stali się jedynie biernymi widzami. Zaprasza ich do zabawy, o ile są gotowi przezwyciężyć swoje zahamowania.
W piwnicy domu udało się Bernardowi stworzyć teatr. Również tam odbywają się gościnne koncerty artystów spoza „Elecrton Libre”. Miałam okazję uczestniczyć w jednym z nich: wokalistka przy akompaniamencie gitary ożywiała swoim głosem przedmioty, wydobywała z nich dźwięki. Właściwie wszystko, co nietypowe i oryginalne, ma szansę zaistnienia na Rivoli.
Jedno z pomieszczeń czwartego piętra, naprzeciwko niedziałającej windy, wypełnione jest metalowymi rzeźbami autorstwa Kalexa.
Jego rzeźby przedstawiają zwykle schemat postaci ludzkiej, mają surową, prostą formę: na twarzach figur widać lęk lub smutek, rozczarowanie albo rozpacz. Kalex sprawia wrażenie osoby poważnej i niedostępnej.
Powiedział mi jednak: „Ja nie jestem poważny, jestem smutny. Sztuka jest moim sposobem wyrażania smutku. To, co mnie otacza, czyni mnie smutnym – ci ludzie, którzy są wokół mnie, którzy nie zrozumieli, gdzie są na ziemi”. Zapytałam, czy on to rozumie. Odpowiedział: „Nie, ja wiem jeszcze mniej”. Pytałam go o wiek, odpowiedział, że nie ma wieku, bo „gdy określamy wiek, tworzymy koniec, a on nie ma końca”. Na Rivoli mieszka od początku – pytałam, co robił wcześniej, odpowiedział, że „to, co było wcześniej, należy do przeszłości, która minęła i której nie potrzebuję, nie lubię tego mężczyzny z przeszłości; czuję się lepiej tutaj i teraz”. Kalex od roku pracuje nad nowym projektem. Dotąd zazwyczaj tworzył w metalu, teraz poznaje inny surowiec, w swych pracach nadaje drewnu nową formę życia. Jego rzeźby kosztują średnio 700 euro. Zdarza się jednak, że Kalex odmawia ich sprzedaży – pieniądze nie są dla niego celem.

Zdaniem Kalexa dom przy Rivoli jest miejscem, które powinno zmieniać świadomość odwiedzających go ludzi. Prace artystów są niczym sztuka polityczna, krytykują społeczeństwo konsumpcyjne, często je wyśmiewając. Pokazują, że to rzeczy zwykłe i proste są warte uwagi. Promują świat bez przemocy, wartość życia we wspólnocie. Zdaniem Kalexa liczy się bunt przeciw kulturze masowej, a działania każdej osoby mają wymiar polityczny. On nie rozumie ludzi, którzy poddają się, sądząc, że nie warto nic robić, bo kilka osób i tak nie zmieni świata. Kalex wie, że jest inaczej, on zmienił świat – żyje tak jak chce, w kolektywie, wśród ludzi zdolnych do własnych refleksji, umiejących swe pomysły wyrazić w sztuce. Twierdzi, że każdy może być artystą. W XX wieku zmieniły się fundamenty sztuki, każdy może tworzyć i żyć według swojego systemu wartości. Niewielu ludzi to rozumie, pozwalają sobą rządzić, nie mają siły się zbuntować. „Electron libre” jest miejscem, gdzie twórczość i życie są formą buntu. To, co artyści z Rivoli chcą przekazać innym, w ustach Kalexa brzmi: „Jeśli chcesz, możesz zmienić swoje życie, stać się prawdziwym i niezależnym”.
ZAKOŃCZENIE
- Ho, ho, moje dziecko! – powiedziała Księżna – Ze wszystkiego wynika jakiś morał, jeśli tylko potrafisz go odnaleźć (Lewis Carroll, Alicja w Krainie Czarów)
Opisane przeze mnie skłoty w istotny sposób różnią się między sobą. Jednak wszystkie te grupy łączy jedna wspólna cecha: ludzie ci mieszkają na skłotach – to kryterium wyróżnia ich i określa. Sądzę jednak, że nie można wpisywać ich do tej samej kategorii. Skłoting jako alternatywny sposób życia to tylko idea wyjściowa. Wspólny jest pomysł zajęcia pustostanu przez grupę ludzi, jednak w zależności, od tego, jaka jest to grupa, jakie są cele i wartości skłotersów, sposoby życia na poszczególnych skłotach mogą być diametralnie różne. Stąd można stwierdzić, że koncepcja skłotingu stwarza możliwość wyboru innej drogi życiowej niż scenariusze powszechnie dostępne w społeczeństwie. W ramach tej koncepcji przedstawiłam trzy odmienne sposoby życia. Pojawiają się pytania: na ile dany styl życia jest świadomym wyborem? Czy jest on celem samym w sobie, czy jedynie krótkotrwałym epizodem w życiu poszczególnych skłotersów?
Odpowiedź jest inna w zależności od skłotu. Mieszkańcy skłotu pracujących nie tworzą trwałej wspólnoty, nie identyfikują się jako grupa. Dla większości z nich pobyt na skłocie jest wynikiem braku pieniędzy na wynajęcie pokoju czy mieszkania. Fakt zajęcia pustostanu nie był dla nich ideologicznym wyborem, ale konsekwencją braku środków pozwalających „normalnie” żyć. Żaden z nich nie mieszkał na skłocie dłużej niż dwa lata, podczas rozmów zwykle twierdzili, że zależy im na jak najszybszej stabilizacji, że obecny stan jest chwilowy.
Mieszkańcy skłotu punków inaczej interpretowali swoją sytuację. Na skłotach mieszkali od kilku lat, co najważniejsze, zawsze trzymali się razem. Gdy musieli wyprowadzić się z jednego miejsca wspólnie szukali czegoś innego, życie każdego z nich miało ten sam rytm, razem „taksowali”, razem podróżowali. Żaden z nich nie myślał o innym życiu. Łączył ich nie tylko fakt wspólnego mieszkania, ale przede wszystkim wspólnota wartości, przynależność do tej samej subkultury. Identyfikowali się ze sobą, ich postawy i poglądy były tożsame. Wydaje mi się, że w przypadku tego skłotu można mówić o najwyższym stopniu integracji. Styl życia wszystkich mieszkańców nie różnił się miedzy sobą. Każdego dnia wykonywali te same czynności zgodnie ze schematem, który kultywowali od lat: pobudka, działka narkotyku, wyprawa do „pracy”, wspólne „taksowanie”, powrót, impreza, poza tym nieodłączne psy, ten sam strój, te same upodobania muzyczne.
W przypadku skłotu artystów identyfikacja ze wspólnotą również była wysoka. Część mieszkańców określała Rivoli jako kolektyw, część jako rodzinę. Mieszkanie i praca na skłocie były dla wszystkich stylem życia, z którym silnie się utożsamiali. Mieszkańcy „Electron Libre” czują, że robią wspólnie coś istotnego, coś co ma wartość nie tylko dla nich, ale także dla społeczeństwa, wobec którego próbują zdystansować się. Nie odpowiadają im wartości kultury dominującej, idea zakupów, nieustannej konsumpcji, nie zamykają się jednak na resztę świata, wręcz przeciwnie, chcą głośno wyrażać swoje poglądy, pokazują zaś swoim życiem, że można funkcjonować inaczej. Stworzyli miejsce, którego ideą jest otwarcie się na publiczność, bez względu na to, jakie wyznaje ona wartości i przekonania. Artyści są zdania, że to ich styl życia jest wartościowy i prawdziwy. Twórczość jest elementem, który najsilniej ich identyfikuje, nie zależy im na posiadaniu pieniędzy, lecz na tym, aby wspólnie pracować i żyć. Większość artystów ze skłotu od wielu lat związana jest z ideą skłotingu, w jej ramach rozwija się niezależny ruch artystyczny. Działając w artystycznej wspólnocie, identyfikowanej jako grupa mająca podobne poglądy na sztukę, tworząca w podobnym duchu, łatwiej im dotrzeć do publiczności. Ten sposób życia jest dla nich atrakcyjny, pozostają wśród przyjaciół, wspólnie tworzą, wspólnie organizują wystawy, razem spędzają wolny czas. Dzięki istnieniu kolektywu mogą liczyć na pomoc, np. wtedy gdy mają problemy finansowe. Działalność skłotu jako muzeum zapewnia stały dochód i choć nie są to duże sumy, wystarczają na opłacenie rachunków i przygotowanie posiłków. Trzeba podporządkować się ogólnym zasadom działania skłotu, jednak w zamian otrzymuje się znacznie więcej, poczucie wspólnoty, przekonanie, że to czym zajmują się ma znaczenie nie tylko dla nich samych, ale także dla kultury, sztuki. Dla nich idea skłotu-muzeum to także działalność polityczna, walka o wolną przestrzeń twórczą, o niezależność artystów od warunków ekonomicznych, o możliwość wyrażania swych poglądów bez jakichkolwiek nacisków, tworzenie bez konieczności ubiegania się o zainteresowanie galerii. Owszem, część z nich wystawia w galeriach, niektórzy mają amatorów swej twórczości, jednak nie dla wszystkich jest to dostępna rzeczywistość. Skłotersi z Rivoli walczą o prawa nieskrępowanej ekspresji. Im nie chodzi o zdobywanie pieniędzy i pogoń za wyższym statusem, ale o ciekawe, twórcze życie, o świadomość tego, co w życiu jest istotne i warte wysiłku. Dla mieszkańców Rivoli warte wysiłku jest zbieranie na ulicy śmieci i przeistaczanie ich w prace warte kilkaset lub kilka tysięcy euro. Zawsze znajdzie się ktoś gotowy za nie tyle zapłacić, ktoś, kto każdego dnia wyrzuca na ulicę zbędne przedmioty. Sztuka artystów z „Electron Libre” jest przewrotna, artyści, krytykując rzeczywistość, naśmiewają się z niej, to ich wypróbowana metoda walki o niezależność.
Opisałam rzeczywistość skłotów wykorzystując fotografię. Wybrałam formę eseju fotograficznego, gdyż w znacznie większym stopniu przybliża świat tych ludzi. Obraz nadaje nowe sensy, „uwidacznia” problem. Opis rzeczywistości jest zawsze swego rodzaju zafałszowaniem, bez względu na to, czy używamy słowa, czy obrazu. Skonfrontowanie ze sobą tekstu i przekazu wizualnego dało mi możliwość dokładniejszego ukazania tego świata, jego najwierniejszego odzwierciedlenia. Rzeczywistość ta dzięki fotografii stała się „namacalna”, warto pamiętać, że skłoty rządzą się swoimi prawami, dlatego też nie wszystkim ludziom z zewnątrz zezwala się na ingerencję w prywatne życie mieszkańców.
***
Prace mieszkańców „Electron Libre” można obejrzeć na stronie internetowej www.59rivoli.org
|