Ikonosfera nr 3, 2011

(spis treści)
 

Ikonosfera nr 2, 2008

(spis treści)
 

Ikonosfera nr 1, 2006

(spis treści)


           

Wydawnictwo UMK 

      

 

 

 

NA OBRZEŻACH SYSTEMU. ALTERNATYWNE STYLE ŻYCIA W RAMACH IDEI SKŁOTINGU

 

Jana Astanow

 

 



 

 

 

Te pieśni wolności są wszystkim,

co kiedykolwiek posiadałem

 

 

    Bob Marley Redemption Song

 

 

 

 

 

 

O ile kultura określa nasze życie, o tyle warto ponawiać próby rozszyfrowania jej wzorów. Ile w istocie jest tych wzorów, ile w ramach dostępnej nam kultury funkcjonuje kodów? Trudno tu o jednoznaczną odpowiedź.

 

Na obrzeżach dominującego systemu wartości, poza powszechnie akceptowanymi stylami życia, istnieją jednostki, którym nie odpowiadają normy narzucane przez kulturę dominującą, ludzie, którzy poszukują dla siebie własnego miejsca, ponad tym, co masowe i popularne, jakiejś niszy w pejzażu kultury, gdzie mogliby swobodnie realizować własne idee.

 

W jedną z takich nisz wpisuje się zjawisko skłotingu, któremu jest poświęcony ten artykuł. Analizując to zjawisko, próbowałam opisać, w jaki sposób idee przyjmują rzeczywisty wymiar. Skłoting możemy postrzegać jako jedną z alternatywnych dróg życia, która, mimo że bywa utożsamiana wyłącznie z przesłankami ekonomicznymi, ma w istocie genezę odwołującą się do takich wartości, jak: życie w grupie, podejmowanie wspólnych działań, tworzenie subkultur z własnym systemem wartości i norm.

 

Problematyka skłotów zainteresowała mnie z kilku powodów. Pierwsze spotkania ze skłotersami sprawiły, że chciałam poznać tych ludzi, a także przyjrzeć się ich życiu z bliska. Chciałam dowiedzieć się, co skłania ich do zamieszkania na skłocie, czy kryje się za tym jakaś filozofia lub system wartości?

 

Kolejny powód to wizualny wymiar tego zjawiska. Skłoty są przestrzenią jakby stworzoną do tego, by obserwować je okiem obiektywu. Pustostany zajmowane przez tych ludzi to zwykle porzucone stare kamienice, fabryki, mieszkania, to, co znajduje się wewnątrz: meble, posłania, różnego rodzaju sprzęty, zazwyczaj pochodzi z ulicy, nic do siebie nie pasuje, wnętrza są surowe lub w oryginalny sposób zaaranżowane. Nie przypomina to normalnych mieszkań i domów, ale nawet gdy wnętrza na pierwszy rzut oka wydają się obskurne i brzydkie, tworzą interesującą przestrzeń, która sama w sobie może być tematem fotograficznej kontemplacji.

 

To przede wszystkim spojrzenie poprzez obiektyw aparatu sprawiło, że zainteresował mnie świat skłotów. Czym tak naprawdę jest skłot po raz pierwszy dowiedziałam się latem 2001 roku.

 

Zwiedzając Paryż, jako jedna z milionów turystów odwiedzających co roku to miejsce, byłam „uzbrojona” w aparat fotograficzny i zdecydowana poznać większość ważnych muzeów i zabytków metropolii. Rozpoczęłam zwiedzanie spacerując alejami paryskiego centrum – pierwszej dzielnicy. Na Rue de Rivoli, jednej z popularnych ulic miasta, stanęłam przed kamienicą niczym nieprzypominającą pozostałych budowli. Sąsiednie budynki są siedzibami banków, ekskluzywnych sklepów, znajdują się w nich kawiarnie i biura, których szyldy, tablice reklamowe i wystawy z modnie w tym sezonie ubranymi manekinami obiecują wyjątkowy towar, błyszczą i kuszą. Sześciopiętrowa kamienica, która zwróciła moją uwagę, była pokryta rodzajem siatki maskującej, upstrzonej plastikowymi kwiatami, sztucznymi liśćmi, żarówkami o różnych barwach, w środku tej instalacji znajdowała się potężna Różowa Pantera. Drzwi wejściowe były szeroko otwarte, stało przed nimi parę osób, do środka wchodzili przechodnie.

 

Od pierwszej chwili nie miałam wątpliwości, że jest to skłot artystów, o którym wiele słyszałam od przyjaciół. Wnętrze kamienicy było jeszcze bardziej zaskakujące – aby zapamiętać atmosferę tego miejsca zrobiłam zdjęcia. Gdy wywołałam te pierwsze fotografie uświadomiłam sobie, iż choć są to zdjęcia zwykłego „baumanowskiego” turysty, to jednak odbiegają one od znanych przedstawień Paryża, pokazują coś, czego nie odnajdzie się wśród widokówek sprzedawanych wzdłuż obu brzegów Sekwany.

 

Owe pierwsze prostokątne kadry wprowadziły mnie w nieznany dotąd świat. Zaciekawił mnie on na tyle, abym chciała odnaleźć kolejne skłoty. Po raz pierwszy latem 2001 roku odwiedziłam ponad dziesięć skłotów, bliżej przyjrzałam się funkcjonowaniu trzech z nich, znajdujących się w dwóch dzielnicach: dziewiętnastej oraz dwudziestej. Następnie, w sierpniu 2002 roku, przez tydzień mieszkałam na usytuowanym w samym centrum Paryża skłocie „Electron libre chez Robert”. Skłoty te różnią się między sobą, inaczej wygląda typowy dzień na każdym z nich, inne są motywy, którymi kierują się ich mieszkańcy, podejmując decyzję pozostania na skłocie. Podzieliłam je zatem na trzy typy: skłot punków, skłot „pracujących” [1] oraz skłot artystów.

 

 

 

ŹRÓDŁA SKŁOTINGU

 

W codzienności skłotersów interesowało mnie wszystko to, co było mi nieznane – choć wszyscy funkcjonujemy w ramach tej samej kultury, reprezentujemy inne wzory zachowań, inne wyobrażenia na temat tego, czym warto wypełnić życie. Poznając poszczególne skłoty odkryłam, że chociaż istnieją ogólne zasady związane z ideą skłotingu, to jednak każda ze wspólnot ma specyficzne dla siebie cechy i normy działania.

 

Nazwa skłotersi pochodzi od angielskiego czasownika „to squat”, czyli kucać. Jej pochodzenie wywodzi się z samej czynności zajmowania opuszczonych budynków. Młodzi ludzie, zajmując pustostan, pozostawali w środku do chwili uznania ich prawa do tymczasowego zamieszkania, często po prostu siadali na podłodze, barykadując się w budynku, stąd słowo „squat” oznaczające siedzenie, zajmowanie jakiegoś terytorium. Idea skłotingu upowszechniła się pod koniec lat 60. i rozwinęła się wraz z rewolucją młodzieżową, przede wszystkim wśród tworzących komuny amerykańskich i europejskich hipisów.

 

W roku 1965, w Amsterdamie, student filozofii Roel van Duyn i poeta Robert Jasper Grootveld zainicjowali kontrkulturowy ruch provosów, w ramach którego skłoting przekształcił się w zorganizowany ruch walki z systemem. Na początku ruch urządzał przede wszystkim happeningi w centrum miasta, ośmieszając oficjalną kulturę i mieszczański styl życia. Provosi nie dążyli do wywołania rewolucji, ich głównym celem było manifestowanie wolności, krytyka skomercjalizowanej kultury, dominującej obyczajowości, a także instytucjonalizacji społeczeństwa.

 

W 1967 roku jeden z provosów, Bernard de Vries, został wybrany do rady miejskiej Amsterdamu. W konsekwencji doszło do wewnętrznego podziału wśród provosów, na tych, którzy postrzegali współpracę z państwem jako środek do osiągnięcia celów, oraz na tych, dla których tego typu działania były całkowitym zaprzeczeniem anarchistycznych wartości. Po tych wydarzeniach wśród provosów doszło do rozłamu, a w roku 1967 ruch przestał istnieć.

 

W 1970 roku van Duyan założył Partię Krasnoludków, była ona ideologiczną kontynuacją ruchu provosóv. Dzięki jej działaniom władze wydały zgodę na legalne funkcjonowanie klubów młodzieżowych, sieci Centrów Porad dla Młodzieży, a także na legalizację marihuany [2]

 

Skłoting nie jest ideą znajdującą oddźwięk w polskim społeczeństwie na taką skalę jak w krajach Europy Zachodniej. We Francji nawet w niewielkich miasteczkach jest to zjawisko znane i żywe, natomiast w Polsce nieliczne istniejące skłoty znajdują się w wielkich aglomeracjach, takich jak Warszawa, Poznań czy Wrocław. Inny jest również stosunek władz miejskich bądź policji do samej koncepcji. Na Zachodzie skłoting znany jest od dziesięcioleci, a jego przejawy i związane z nim akcje spotykają się z większą lub mniejszą, w zależności od kraju, aprobatą. W Polsce sama idea zdaje się być obca i nieugruntowana we wzorach naszej kultury z powodu odmiennego, niż na Zachodzie, przebiegu ruchu kontrkulturowego lat 60.

 

Opisując zjawisko skłotingu posłużyłam się fotoesejem. Ta specyficzna forma, będąca połączeniem obrazu i tekstu, wzbogaca zarówno słowo o jego wizualne przedstawienie, jak również, poprzez wielość interpretacji zawartych w możliwościach tekstu, rozszerza percepcję uchwyconego okiem aparatu fragmentu rzeczywistości o dodatkowy wymiar. Główną zaletą eseju fotograficznego jest połączenie odmiennych w swej naturze form ekspresji, tak wyrażona myśl uzyskuje nową jakość. Fotografia i język współokreślają się, tworząc oryginalną syntezę znaczeń. Ustanowiona za pomocą tej relacji przestrzeń rozszerza nasze rozumienie, a jej reprezentacja nie sprowadza się do jednostronnej analizy warstwy tekstu bądź obrazu.

 

 

 

SKŁOT PUNKÓW

 

Nie miał to być akt zdrady ani nawet rebelia. Po prostu wykalkulowane, rozmyślne odejście z życia Republiki, wycofanie się z jej maszynerii. Czegokolwiek by tym ludziom odmówiono, za sprawą nienawiści, obojętności na ich głos, dla wybiegu albo wskutek ignorancji, oni mieli jeszcze w zanadrzu inną możliwość: mogli odejść, wycofać się, żyć w sposób niepubliczny, ukryty, własny. Ponieważ nie mogli wycofać się w pustkę (a może mogli?), musiał dla nich zaistnieć oddzielny, milczący, nieoczekiwany świat (Thomas Pynchon, 49 idzie pod młotek)

 

Skłot punków mieszczący się w dziewiętnastej dzielnicy Paryża zamieszkiwała trójka przyjaciół: Ramzes, Kaliniak i Palec, którzy już od kilku lat wspólnie tułali się po różnych dzielnicach Paryża. Łączy ich przynależność do subkultury punk, a także fakt, że wszyscy trzej są narkomanami, uzależnionymi od środków stosowanych w odwykowej terapii dla francuskich toksykomanów.

 

 



Ramzes


Kaliniak


Palec

 

Ramzes i Kaliniak mieszkali w Paryżu od ponad trzech lat. Wcześniej kilka miesięcy spędzili w Berlinie. W chwili gdy Kaliniak został przyłapany na drobnej kradzieży, nie mogąc dłużej pozostać w Niemczech, zdecydował się wyjechać do Francji. Dołączył do niego również Ramzes, który z kolei nie mógł mieszkać w Polsce. Próbowałam dowiedzieć się, z jakiego powodu nie może wrócić do kraju, jednak nigdy nie uzyskałam na to pytanie odpowiedzi. W Paryżu, podobnie jak w Niemczech, żyli na skłotach znajdujących się głównie w dziewiętnastej i dwudziestej dzielnicy, na jednym z nich poznali Palca.

 

Historia Palca była nieco inna. Przyjechał do Paryża pięć lat temu z grupą znajomych. Początkowo mieszkali na południu Francji, na skłocie w Toulouse. Palec po kilku miesiącach życia na południu postanowił poznać również inne regiony kraju. Szybko trafił do Paryża, w którym zarabiało się znacznie więcej na taksowaniu, a także więcej było polskich punków. W ten sposób zamieszkał w stolicy, gdzie później poznał Ramzesa i Kaliniaka.

 

We wzajemnych stosunkach całej trójki dostrzegłam, że Ramzes i Kaliniak są znacznie bardziej związani ze sobą niż z Palcem. Ich zdaniem Palec cierpiał na kleptomanię, kiedykolwiek więc zapominali, gdzie zostawili coś swojego (notabene, przy codziennym braniu narkotyków zdarzało się im to bardzo często), oskarżali Palca o kradzież. Zazwyczaj sytuacje te śmieszyły mnie, jednak na skłocie każdego dnia z tego powodu wybuchały awantury. Poza tym Palec budził się również najwcześniej, wyruszał więc na rue de Turbino samotnie, co nigdy nie zdarzało się pozostałej dwójce. Ramzes i Kaliniak niemal zawsze trzymali się razem, obaj mieli psy, ponadto znacznie wygodniej i pewniej było poruszać się w grupie.

 

Rozmawiając z nimi, często pytałam o przyczynę ich nałogu. Próbowałam dowiedzieć się, dlaczego nie walczą ze swoją chorobą. W odpowiedzi twierdzili, że niejednokrotnie podejmowali próby, jednak bez żadnych efektów. Pocieszali się tym, że mieszkając we Francji dostają recepty na bezpłatny środek, który w znacznie mniejszym stopniu wyniszcza organizm niż środki dostępne w Polsce.

 

Któregoś razu na prośbę Palca pojechałam z nim do centrum miasta. W trakcie tej wyprawy poznałam wiele szczegółów z jego życia. Z jego opowieści dowiedziałam się o  pobycie w szpitalu. Trzy lata wcześniej Palec zgłosił się do francuskiego ośrodka pomocy dla narkomanów przyjmującego pacjentów bez względu na narodowość. Otrzymał skierowanie na bezpłatne leczenie, lecz pomimo początkowego zapału nie udało mu się zerwać z nałogiem. Wytrzymał zaledwie dwa miesiące. Po wyjściu z oddziału szybko odnalazł swoich kumpli, natychmiast powracając do narkomanii. Podobne historie opowiadali mi również Ramzes i Kaliniak – wszystkie podejmowane przez nich próby rzucenia narkotyków nie powiodły się. Efekt był jedynie taki, że obecnie są uzależnieni od środków stosowanych w terapii odwykowej. Aby uzyskać receptę na ten lek zgłaszają się do lekarza. Nie płacą za wizyty, nie płacą również za narkotyk.

 

Przez większą część roku cała trójka mieszkała w Paryżu, jednak w czasie wakacji często opuszczali miasto, odwiedzając innych znajomych punków. Zazwyczaj wyjeżdżali do Grenoble, z ich opowieści dowiedziałam się, że pod miastem znajduje się coś na kształt punkowej osady. Podobno zamieszkuje ją ponad sto osób, są to punkowcy żyjący tam wraz ze swoimi rodzinami z dala od przytłaczającego miasta. Innym celem podróży była Belgia, gdzie co roku cała trójka, wraz ze swymi psami i ze znajomymi z innych skłotów, wyruszała na festiwal muzyki punkowej.

 

Jednym z najczęściej wspominanych skłotów, na których w ciągu tych trzech lat znaleźli miejsce, był skłot na barce. Pewnego dnia w trakcie mojego pobytu zostaliśmy zaproszeni na barkę, którą zamieszkiwały wówczas tylko dwie osoby. Barkę traktowano przede wszystkim jako miejsce towarzyskich spotkań, gdzie co jakiś czas odbywały się imprezy całonocne.

 

Jednak zwyczajne życie Ramzesa, Kaliniaka i Palca było codzienną walką o przetrwanie. Jeden dzień niemal nie różni się od drugiego. Przypominają plemię w dżungli wielkiego miasta, dziwny gatunek, który żyje gdzieś na uboczu, niedostrzegany i zbędny. Czasami o ich istnieniu przypomina sobie policja francuska, robiąc naloty na skłot, kontrolując ich dokumenty, i choć każdy z nich we Francji od dawna jest nielegalnie, to żyją z dnia na dzień zadowoleni z tego co mają, wszystko akceptując i nie narzekając na swój los – sami go wybrali. Mieszkają razem i czują się ze sobą dobrze, towarzyszą im nieodłącznie psy francuskiej rasy boucheron: Tytan, pies Ramzesa i Figa pies Kaliniaka.

 

 



 

Psy są w ich życiu niezbędne, są wiernymi kompanami w miejskich wędrówkach, potrafią ochronić swego pana przed zimnem, podczas snu można się do nich przytulić, co przydaje się zwłaszcza zimą, zaciekle walczą z intruzami na skłocie i biorą udział we wszystkich ulicznych walkach, w jakich uczestniczy ich właściciel. W zamian Figa i Tytan traktowane są z wielką troską, gdy któryś z nich jest chory, natychmiast trafia do weterynarza. Ich psi żywot wypełniony jest zabawą i pieszczotami, każdego dnia, po ciężkim dniu pracy dla ich właścicieli najważniejsze jest to, by psy dostały swoją porcję jedzenia.

 

Życie na skłocie nie jest proste. Zwykle brakuje podstawowych rzeczy, nie ma łazienek, ubikacje są często w fatalnym stanie, zazwyczaj nie ma wody, czasami także prądu.

 

Ramzes, Kaliniak i Palec mieszkali na skłocie utworzonym w nie używanym od wielu lat magazynie. Od ulicy wchodziło się przez potężne metalowe drzwi. Po wejściu należało zabarykadować drzwi, opierając o nie długa szeroką deskę, innych zabezpieczeń nie było. By dostać się do części mieszkalnej skłotu trzeba było przejść przez dwa stare magazyny pełne starych narzędzi, desek, rur, półek przykrytych grubą warstwą kurzu.

 

 



Pierwszy, mniejszy magazyn


W drugim magazynie, przylegającym do części mieszkalnej, unosił się okropny smród starych olejów i smaru


 

 

Jak widać na zdjęciach druga hala miała potężne rozmiary. Podłogę przykrywała gruba warstwa brudu, a niekiedy można tam było również natrafić na odchody psów – właściciele wstawali zwykle koło południa, więc psiaki skazane były na poranny spacer po hali, chyba że Palec, wstający zwykle wcześniej niż reszta, wyszedł z nim na dwór. Oczywiście odchody zwykle sprzątano tego samego dnia, jednak specyficzny zapach pozostawał na długo. W trudnej sytuacji byli „goście” przebywający na skłocie – zwykle dodatkowo zamieszkiwało skłot kilka osób, które przyjeżdżały na parę dni z innych miast Francji (podczas mojego pobytu byli to punkowcy z Grenoble) bądź w sezonie wakacyjnym znajomi z Polski, albo poznani gdzieś na paryskiej ulicy polscy punkowcy, tzw. znajomi znajomych. „Goście” zazwyczaj spali na hali, gdzie były rozłożone dwa materace oraz dodatkowo brudna pościel, w której w ciągu dnia wylegiwały się Tytan i Figa.

 

Zdjęcie poniżej przedstawia śpiącego na hali Siwego, który na skłocie punków miał status „gościa”. Mieszkając na skłocie pracujących często bywał w odwiedzinach u Ramzesa, zaopatrując go w haszysz, którym handlował wśród znajomych.

 

 



 

Aby dostać się do pomieszczeń, w których mieszkali skłotersi, trzeba było pokonać kolejne drzwi, bardziej masywne niż pierwsze i tym razem zamykane na klucz. Za drzwiami po prawej stronie znajdowała się ubikacja – otwór w podłodze, z którego korzystało się tylko na wypadek oddania moczu. Poważniejsze potrzeby można było zaspokajać w pobliskim McDonaldzie. W ubikacji był także zlew, niestety nie było wody, którą należało każdego dnia przynosić z pobliskiego hydrantu bądź z małej knajpki – jej właściciel nigdy nie odmawiał przysługi napełnienia baniaka zimną wodą.

 

Na lewo od drzwi wejściowych znajdował się mały korytarzyk, jego część zajmowała zaimprowizowana kuchnia, przez którą wchodziło się do pokoju Palca i Kaliniaka, a także, po drabinie, do pomieszczenia Ramzesa.

 

 



 

 

Na wielu skłotach, które widziałam, osoby o najsilniejszej pozycji zajmowały najlepsze pomieszczenia, położone najdalej od wejścia, na najwyższym piętrze. Ramzes jako przywódca skłotu zajmował również najlepsze miejsce, wysoko położone, z drzwiami zamykanymi na klucz, dzięki czemu w jego pokoju można było zostawić plecaki i bardziej wartościowe przedmioty, o ile ktokolwiek posiadałby takie rzeczy.

 

Jeśli chodzi o wyposażenie skłotu, zwykle co niedziela pojawiały się jakieś nowe przedmioty. W każdą niedzielę Francuzi wystawiają na rogach ulic zbędne materace, łóżka, szafki, stare telewizory, magnetowidy, wieże, magnetofony, kuchenki mikrofalowe – wszystko to przydaje się na skłocie. Zwykle są to rzeczy w dobrym stanie, z których można jeszcze długo korzystać, a ponieważ na tym skłocie był prąd, używano więc mikrofalówki, telewizora i wieży, dzięki której słuchano punkowych kapel, głównie francuskich.

 

 


                                                                                       

  1 2 3 4 5 6 >>

 

 

 

[1] W przypadku skłotu pracujących” nazwa opisująca tę grupę pojawia się w cudzysłowie ze względu na swój wieloznaczny charakter. Mieszkańcy tego skłotu oprócz pracy na budowie, parali się drobnymi kradzieżami, określając to zajęcie jako „pracę”.

 

[2] por. A. Jawłowska (1975) Drogi kontrkultury, Warszawa: PIW, s. 124-134