Ikonosfera nr 3, 2011

(spis treści)
 

Ikonosfera nr 2, 2008

(spis treści)
 

Ikonosfera nr 1, 2006

(spis treści)


           

Wydawnictwo UMK 

      

 

 

 

NA OBRZEŻACH SYSTEMU. ALTERNATYWNE STYLE ŻYCIA W RAMACH IDEI SKŁOTINGU (2)

                                                                                       

  1 2 3 4 5 6 >>

 

 

 

 

Spośród wszystkich najwcześniej, jak już wspomniano, wstawał Palec. Gdy cała reszta spała on wybierał się na poszukiwania. Jemu też zawdzięczano odkrycie tego skłotu. Którejś niedzieli włóczył się po ulicach dziewiętnastej dzielnicy w poszukiwaniu wystawionych sprzętów, dostrzegł uchylone drzwi magazynu, wszedł do środka, rozejrzał się, kilka godzin później przyniósł znaleziony w pobliżu materac, zajął swoje miejsce, a potem sprowadził resztę kumpli. Szybko skompletowali niezbędne sprzęty (w sumie sześć materacy, łóżko, stoliki, krzesła, talerze, garnki, sprzęt elektroniczny). Tydzień później pojawili się właściciele opustoszałego magazynu, którzy pozwolili im zostać tam przez kilka miesięcy, dopóki budynek nie zostanie sprzedany. Pozwolenie właścicieli bardzo ułatwiło kontakty z policją, która od czasu do czasu pojawia się nocą na różnych skłotach, wypędza wszystkich przed budynek, sprawdza dokumenty, o ile ktoś z mieszkańców je ma, po czym odjeżdża.

 

Palec natychmiast po pobudce, jak zresztą cała reszta, brał swoją działkę. Tak zaczynał się jego dzień. W tym czasie Kaliniak i Ramzes zwykle jeszcze spali.

 

 



Kaliniak około godziny dziesiątej w swoim łóżku


Śpiący Ramzes

 

Ich pobudka również zaczynała się od codziennej działki. Ramzes brał najmniej i najlepiej się trzymał, Kaliniak, który brał już od dziewięciu lat, często potrzebował czyjejś pomocy. Jego żyły na rękach i nogach były tak zniszczone, że używał zwykle żył w okolicach szyi, jednak sam nie mógł tam wbić igły więc prosił o pomoc innych.

 

 



Kaliniak przygotowuje swoją porcję


Ramzes szuka żyły na jego szyi

 

Chwilę po pierwszej dawce przychodziła pora śniadania, o ile zostało coś z poprzedniego dnia. Kawałek wczorajszej bagietki, podgrzane kiełbaski z puszki, stare warzywa, czasem znalezione w śmietniku resztki, każdego dnia coś innego – w zależności od hojności przechodniów i obfitości ulicy.

 

Po śniadaniu, zwykle między godziną dwunastą a drugą, cały skłot pustoszał, wszyscy wychodzili do miasta. Palec, który często wyruszał wcześniej niż pozostali samotnie, włóczył się ulicami Paryża. Kaliniak i Ramzes wraz ze swoimi psami najczęściej trzymali się razem. Dojście do najbliższej stacji metra zajmowało około piętnastu minut.

 

 



Ramzes w kuchni


Ramzes i Kaliniak w drodze do metra

 

Po drodze znajdował się inny skłot, na którym mieszkali ich kumple, zwykle więc droga do centrum wydłużała się o wizytę u znajomych, wypicie pierwszego piwa albo zapalenia jointa. Często z drugiego skłotu dołączał do nich Siwy, który trzymał się z punkami, ale mieszkał na skłocie w kamienicy.

 

 



Przed skłotem znajomych



Siwy (w środku) z Ramzesem i Kaliniakiem przed skłotem

 

 

Kolejnym etapem podróży była stacja metra. Punkowcy nie kasowali biletów, razem z psami jeździli na gapę, tylko raz widziałam jak zatrzymał ich kilkuosobowy patrol straży. Nie mieli biletów więc wyrzucono ich z metra. Wychodzili z jednej stacji, przechodzili dwie, trzy ulice i ponownie wsiadali do metra. W metrze wzbudzali zdziwienie i niechęć innych podróżnych, nikt nie miał ochoty usiąść obok, ich odmienność wzbudzała obawy.

 

 



Zdjęcie z metra

 

 

Celem podróży była stacja Arts et Metiers, z której należało wyjść na rue de Turbido, na końcu tej ulicy, na jej skrzyżowaniu z Bulvard de Sebastopol, znajdowało się miejsce codziennych wypraw punków, miejsce ich „pracy”, a także spotkań z innymi punkami. Gdy jakaś grupa anarchistów z innego miasta przyjeżdżała do Paryża, od razu zjawiała się na rogu Turbigo i Sebastopol, w ciągu dnia zawsze ktoś był tam obecny, niektórzy „pracowali”, inni zjawiali się w celach towarzyskich, dla jeszcze innych był to przystanek w drodze do „swojego miejsca pracy”.

 

Ramzes, Kaliniak i Palec zdobywali pieniądze żebrząc na ulicy. Zawsze w tym samym miejscu, zawsze powtarzając ten sam zwrot, prosili przechodniów o drobne lub papierosy. Nie zniechęcały ich liczne odmowy, mieli jeden cel: zdobyć kilkanaście, kilkadziesiąt franków na jedzenie dla siebie, psów, wspólną zrzutkę na haszysz. Pytani o to, skąd mają pieniądze – odpowiadali, że „taksują”. Nie mówili, że żebrzą, nie czuli, że prosząc ludzi o pieniądze na ulicy poniżają się. Traktowali to jak zwyczajny element swego życia.

 

 



Palec „taksuje”, prosząc o drobne kierowców zatrzymujących się na światłach na rue de Turbigo.


W międzyczasie siedzieli na chodniku, rozmawiali ze znajomymi, pili piwo

 

 

Nawet gdy uzbierali wystarczającą ilość pieniędzy, nie opuszczali skrzyżowania, ulica stała się ich drugim domem.

 

 






Zdjęcia z Boulvar de Sebastopol

 

 

Psy również towarzyszyły punkom, leżały na chodniku, spały, bawiły się. Czasem, gdy pojawiała się nowa ekipa anarchistów z dużą liczbą psów, zwierzęta walczyły ze sobą o terytorium. Większość przechodniów przyzwyczajona była do tego widoku. Skrzyżowanie jest stałym przystankiem punków już od kilku lat, wszyscy więc przywykli do egzotycznego plemienia polskich punków koczujących niemal każdego dnia w tym samym miejscu.

 

Potężne psy przebiegające przez chodnik czasem wzbudzały niepokój przechodniów, jednak psy Ramzesa i Kaliniaka były niezwykle opanowane i bez powodu nikogo nie atakowały, stawały się agresywne w momencie, gdy czuły, że ich właścicielom zagraża niebezpieczeństwo.

 

Takich grup jak oni poznałam kilka. Każda punkowa ekipa miała swój stały punkt, przy którym taksowano. Często były to różne okolice jednej z najdroższych paryskich ulic rue de Rivoli, na tej właśnie ulicy „pracowali” Rosjanka Swietłana i jej chłopak ze Słowenii Robert wraz z psem Dido.

 

 




 

 

Taksowanie, jako sposób na zdobywanie pieniędzy, jest charakterystyczne, jak wynika z moich obserwacji, tylko dla zamieszkującej skłoty subkultury punk. Na skłotach, gdzie mieszkają utrzymujący się z kradzieży lub pracujący na budowie młodzi mężczyźni bądź na skłotach artystów – to zjawisko nie występuje, te subkultury skłotersów radzą sobie w inny sposób, uznają taksowanie za poniżające bądź nie warte wysiłku. Podczas jednej z rozmów Siwy, który większość swego czasu spędzał z Ramzesem, Kaliniakiem i Palcem, opowiadał mi, że na początku swego pobytu w Paryżu również próbował taksować, jednak nikt nie chciał mu niczego dawać, poszedł więc do pracy. Stwierdził, że aby zarabiać na taksowaniu trzeba odpowiednio wyglądać, być innym niż reszta ulicy. Punkom udaje się to doskonale, ich nietypowy wygląd, dredy lub irokezy, niezliczona ilość kolczyków na całym ciele, specyficzny ubiór wzbudzają zainteresowanie przechodniów, być może dzięki temu są oni gotowi wrzucić do kubka kilka monet.

 

 



Tatuaż Kaliniaka - "The End"


Wygląd punków, życie „w stadzie”, taksowanie „w stadzie”

 

 

Taksowanie kończy się latem zazwyczaj około godziny ósmej, dziewiątej, wówczas cała ekipa wyrusza w drogę powrotną, podczas której zachodzą do supermarketu, jedna osoba zawsze zostaje przed sklepem, zajmując się psami, reszta kupuje jedzenie i alkohol. Od czasu do czasu, gdy wyczerpią się zapasy, Siwy wyrusza w poszukiwaniu haszyszu, wspólnie zrzucają się na pałkę haszu, by potem na skłocie bądź już w drodze powrotnej ją wypalić.

 


                                                                                       

  1 2 3 4 5 6 >>